Jakub Artych, WP SportoweFakty: Reprezentacja Polski z bilansem 1-4 odpadła z EuroBasketu. Rozczarowanie to odpowiednie słowo?
Jacek Łączyński, były reprezentant Polski: Zawsze będzie rozczarowanie, kiedy zajęte miejsce (18) odbiega od wykonania planu minimum, czyli awansu do 1/8 i powtórzeniu chociażby wyniku z 2015r. (11 miejsce).
[b]
Mieliśmy ciężką grupę, jednak wyjście z niej miało być planem minimum. Czego w takim razie zabrakło?[/b]
Wszystkiego po trochu, czyli umiejętności, decyzyjności, skuteczności w kluczowych momentach, zimnej głowy, trafnych decyzji trenera i jak zawsze trochę szczęścia. Ale oczywiście za wynik odpowiada przede wszystkim selekcjoner. Fakty są takie, że nie zrobiliśmy postępu.
Brak wyraźnego lidera był największym problemem tej reprezentacji?
Zgadza się, nie mieliśmy w naszej reprezentacji zdecydowanego lidera. Choć po to naturalizuje się zawodnika, żeby takim był. Niestety A.J. Slaughter nie zrobił różnicy. Naszą siłą miał być zespół, wyrównany skład. Okazało się, że to za mało.
Na własne życzenie przegraliśmy z Finlandią czy Francją. Szczególnie ten pierwszy mecz będzie śnił się kibicom po nocach. Jak wytłumaczyć brak doświadczenia w takich momentach?
Tak, mecz z Finami przejdzie do historii naszego basketu. Popełniliśmy w końcówce błędy w ataku, w obronie oraz na ławce trenerskiej. To nie powinno się stać. Pretensje mam do trenera, choć przecież to nie on podawał w ręce przeciwnika, ale to on podejmuje decyzje, ustawia taktykę, powinien pomóc zespołowi, a było tak jak widzieliśmy.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Zimnoch: Andrzej Gołota był dla mnie wzorem. To wielka postać
Mike Taylor powinien podać się do dymisji?
Oczywiście. Tym bardziej, że sam prezes PZKosz stwierdził, że popełnione błędy są ewidentne, że nie wypełniono planu, że jest ogromne rozczarowanie. Sam jestem trenerem i zwolennikiem, szczególnie w klubach, żeby dawać trenerom drugą szansę i nie zwalniać po porażce. Często niestety tak bywa, taki zawód. Trener Taylor dostał drugą szansę, już raz prowadził zespół na mistrzostwach Europy. Wynik jest gorszy, nie widać postępu w grze zespołu od poprzedniego EuroBasketu. Od wygranych meczów z Rosją, zdecydowanego z Finami czy walki z Francją i Hiszpanią.
Myślę, że w Helsinkach polski trener też wygrałby z Islandią... Od ponad 10 lat decydujemy się na trenerów zagranicznych i ciągle jest to samo, czyli brak wyniku. Ktoś powie, bo takich mamy graczy. Ok, więc tym bardziej jaki jest sens zatrudniania i płacenia trenerom zagranicznym? Inwestujmy w swoich. Gorzej już być nie może, niczym nie ryzykujemy.
Taylor jest pierwszym szkoleniowcem w XXI wieku, który miał okazję zbudować drużynę, a potem przejść z nią dwa cykle EuroBasketu. Mieliśmy prawo wymagać dużo lepszej gry?
Taylor to sympatyczny facet. Wiecznie uśmiechnięty, ciągle jest na "tak". Wzbudza tym sympatię, jest "kumplem" dla zawodników, jednak dla mnie osobiście zbyt dużym. Wprowadził super atmosferę, wszystkich sobie tym zaskarbił. Do tego pięknie mówi, że z każdego jest dumny i tak dalej. Jasne, tylko nie za to mu płacimy i go rozliczamy. Ja na mistrzostwach Europy liczyłem przede wszystkim na zespół, na samych chłopaków. Na to, że są coraz lepszymi koszykarzami, że rozwinęli się indywidualnie i będzie to miało przełożenie na wynik.
Trener był dla mnie najsłabszym ogniwem. Nie liczyłem, że w decydujących momentach pomoże zespołowi i tak też było. Między innymi dlatego, że jest bezrobotny... Na co dzień nie prowadził żadnego klubu, czyli nie rozwijał się jako trener. Samo oglądanie spotkań to za mało. Zawodnik jak nie gra, to nie robi postępów. Wszyscy to wiemy, z trenerami jest podobnie. Taylor nie przeżywa co tydzień nerwów spowodowanym prowadzeniem meczu, nie podejmuje kluczowych decyzji, nie rotuje składem, nie rozgrywa końcówek, w których jedna decyzja może zaważyć na wyniku. Jego decyzje personalne i boiskowe okazały się błędami, ponosi za to pełną odpowiedzialność.
Pokuśmy się teraz o indywidualne laurki. Są zawodnicy, którzy spisali się na miarę oczekiwań?
Wszyscy mieli dobre i słabe momenty. Nie było widać stabilizacji na pewnym poziomie. Gracze przeplatali dobre mecze, akcje, słabymi. Dlaczego? To już pytanie do trenera. Na pewno nie można chłopakom odmówić ambicji, chęci i zaangażowania.
[b]
Już w listopadzie zagramy w kwalifikacjach do mistrzostw świata. W pierwszym etapie naszymi rywalami będą: Litwa, Węgry i Kosowo. Czego możemy się spodziewać?[/b]
Wszystkiego. Tym bardziej, że gramy w nowej formule, w trakcie sezonu. Nie będzie półtora miesiąca przygotowań. Decydować będzie aktualna dyspozycja ligowa zawodników. Trener będzie odgrywał inną rolę. Musi podjąć odpowiednie decyzje personalne po 2-3 dniowej konsultacji. Tym bardziej potrzebny jest trener, który jest "ciągle w grze".
Oczywiście, jak zawsze będziemy trzymać kciuki i liczyć na zwycięstwa, a przede wszystkim awans do mistrzostw świata, który jest bardziej realny przy nowej formule. Marzę o tym, żebyśmy tam wystąpili (poprzedniego w 1967r.). Ale dla naszego basketu obecnie najważniejsze jest znalezienie pomysłu i nowych ludzi, którzy zaczną rozwijać firmę "Polska Koszykówka".