Grzegorz Grochowski jest bardzo lubiany w Krośnie. W sezonie 2013/2014 reprezentował barwy Miasta Szkła, które walczyło wówczas o awans do PLK. Ostatecznie drużyna z Podkarpacia zajęła trzecie miejsce w lidze, a upragniony awans wywalczył... Polfarmex Kutno, do którego kilka miesięcy później przeniósł się Grochowski.
- Nie udał mi się powrót do Krosna, ale bardzo dziękuje kibicom za miłe przywitanie. Życzę im awansu do play-off - analizuje 23-letni zawodnik. - Bardzo lubię to miasto. Spędziłem tutaj bardzo fajny sezon. Szkoda, że nie udało nam się wtedy awansować do PLK. Kto wie, może kiedyś jeszcze tutaj wrócę - podkreśla rozgrywający.
Jego Polfarmex Kutno był na Podkarpaciu kompletnie bezradny. Podopieczni Krzysztofa Szablowskiego zostali całkowicie zdominowani przez rywali, którzy grali z wielkim polotem. Nie do zatrzymania byli: Dariusz Wyka, Dino Pita czy Royce Woolridge.
- Na razie nie jesteśmy zespołem, tylko zlepkiem indywidualności. Nie funkcjonuje u nas obrona, a tym bardziej atak. Rzuciliśmy do przerwy tylko 22 punkty, a po trzech kwartach 27. Jest to dramatyczny wynik. Jest to poniekąd podsumowanie naszych występów w tym sezonie - nie owija w bawełnę "Groszek".
W następnej kolejce rywalem Farmaceutów będzie TBV Start Lublin, czyli zespół, który bezpośrednio walczy z Polfarmeksem o utrzymanie w PLK. W przypadku porażki, sytuacja drużyny z Kutna będzie już bardzo zła. - Będzie to dla nas mecz za cztery punkty - dodaje Grzegorz Grochowski.
ZOBACZ WIDEO: Masternak broni gwiazdora z Niemiec. "To tylko jego sposób na promocję"