Obie ekipy, które staną naprzeciwko siebie w niedzielny wieczór w hali Centrum łączy ten sam problem - brak umiejętności wygrywania w obcych halach. Łącznie oba zespoły, które przecież pretendują do najwyższych lokat - wygrały zaledwie 5 z 13 meczów w delegacjach.
Fakt ten sprawia, że w roli faworyta do tej potyczki przystąpią dąbrowianie, którzy dodatkowo są podbudowani wysoką (90:60) wygraną nad AZS-em Koszalin. - Ta wygrana cieszy, ale nie do końca zagraliśmy dobrze. Z Turowem musimy zagrać zdecydowanie lepiej - przekonuje Drażen Anzulović.
Turów będzie chciał w Dąbrowie zachować swoją serię w starciach z MKS-em. Odkąd bowiem zespół ten pojawił się w PLK, ekipa z przygranicznego miasta jeszcze nie doznała porażki w tych konfrontacjach.
Obecne rozgrywki dla MKS-u są jednak czasem na kończenie serii. Przyszły pierwsze triumfy nad Stelmetem BC czy Rosą Radom. Obie ekipy poległy w hali Centrum. Jeżeli wszystko zadziała, jak należy, to do tego grona może już w niedzielę dołączyć właśnie PGE Turów.
ZOBACZ WIDEO To dlatego Maja Włoszczowska odniosła życiowy sukces na igrzyskach
Gdzie przygraniczny klub musi poszukać przewag? Wydaje się, że pod koszem. Kirk Archibeque będzie tutaj kluczową postacią. Innym elementem będzie defensywa i ograniczenie poczynań Piotra Pamuła. Jego pojedynki strzeleckie z Michałem Michalakiem mogą być ozdobą tej konfrontacji.
Anzulović ma też asa w rękawie, którym jest Byron Wesley. Niby lekko nieobecny, niby powolny, jednak niezwykle efektywny. To zawodnik, który może zrobić różnicę na korzyść MKS-u.
Pojedynek w hali Centrum będzie niezwykle istotny dla pozycji w tabeli, w której są sąsiadami. Obecnie oba teamy legitymują się bilansem 11 zwycięstw i 8 porażek
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Turów Zgorzelec / niedziela 12 lutego, godz. 18:00