Wiele kontrowersji, nie tylko wśród obserwujących hit piętnastej kolejki kibiców zgromadzonych w hali MOSiR w Radomiu, ale też zawodników i trenerów Rosy oraz Stelmetu BC Zielona Góra, wywołało sporo decyzji sędziowskich. W trakcie meczu członkowie obu drużyn mieli zastrzeżenia do pracy arbitrów.
- Myślę, że oni widzą różne rzeczy. Oczywiście to są tylko ludzie, popełniają błędy. Może jest tak, że powinni zostawić to, co się dzieje na boisku, żeby zawodnicy wywalczyli sytuacje. Każdy ma swoje dobre i złe momenty przez 45 minut. Nie możemy zapomnieć, że oni też biegają. To, że są zmęczeni fizycznie, wpływa także na ich mentalną kondycję - skomentował na konferencji prasowej Artur Gronek.
Często z arbitrami: Januszem Calikiem, Wojciechem Liszką i Robertem Mordalem dyskutował Wojciech Kamiński. - Nie chcę oceniać pracy sędziów, bo nie jestem od tego. Myślę, że to jest ciężki zawód, który wymaga wiedzy, doświadczenia, asertywności. Nigdy nie byłem w ich skórze, ale nawet na treningach sędziowanie nie jest łatwe - podkreślił szkoleniowiec wicemistrzów Polski.
Trener radomskiego zespołu miał sporo zastrzeżeń do postawy arbitrów po wcześniejszych spotkaniach bieżącego sezonu Polskiej Ligi Koszykówki, np. ze Startem Lublin. - Czasami oczywiście jedna decyzja może zdecydować przy meczu jednopunktowym, ale były mecze w sezonie, po których miałem większe pretensje do sędziów - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy
Spore zdziwienie na twarzach ludzi, którzy zaobserwowali to zdarzenie, wywołał gest opiekuna mistrzów kraju: przed rozpoczęciem meczu otrzymany proporczyk Rosy odrzucił w stronę ławki rezerwowych. - Absolutnie to nie było z żadnym lekceważeniem. Ja bardzo respektuję przede wszystkim trenera Kamińskiego, że robi takie wyniki i że to jest polski szkoleniowiec, to dla mnie bardzo ważne. Rosa jest zespołem, który walczy i zasługuje na pochwały i na to, żeby go szanować - zaznaczył.
- Była torba fizjoterapeuty, nie chciałem skakać przez ławkę, a też nie będę się tłumaczył z takich rzeczy. Miałem pokazać publiczności, a potem przykleić sobie na koszulę? No nie. Jest mecz, jesteśmy zajęci tym, co się dzieje na boisku - zakończył Gronek.