[b]
WP SportoweFakty: Co u pana słychać? Czym się pan obecnie zajmuje?[/b]
Michał Ignerski: Rodzina, dom, pilnowanie własnego interesu. Tak teraz wygląda moje życie.
Czy możemy spodziewać się jeszcze powrotu Michała Ignerskiego na ligowe boiska?
- Nic na to nie wskazuje...
Jest jeszcze głód gry i koszykówki?
- Uwielbiam rywalizować i boisko zawsze było moim poligonem do wyładowywania się, jak i do naładowania baterii. Miałem to na co dzień przez ostatnich 20 lat i kochałem to, a więc głód był, jest i będzie. To naturalne, ale trzeba umieć znaleźć sobie inny sposób. Prywatne sprawy wzięły górę.
Dużo klubów do pana dzwoniło?
- Na początku sezonu wraz z żoną nie mogliśmy zdecydować się na wyjazd za granicę, choć miałem kilka fajnych opcji. Zdecydowaliśmy się zostać w Polsce, ale moje warunki najwyraźniej przerosły możliwości klubów, które mają ambicje walczyć o złoto. Tak bywa.
ZOBACZ WIDEO Rafał Sonik: Każdy Dakar jest niewiadomą (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Liczył pan na grę w PLK?
- Liczyłem, że może jeszcze pogram w PLK, jednak jak obserwuję tę ligę, poziom, emocje i problemy rożnej treści, to mówię sobie: "chłopie, daj spokój". Dołożyć do tego mój kręgosłup, który wziął na siebie ciężar tych 20 lat pracy, to myślę sobie, że może to jest właśnie czas, aby zacząć się oszczędzać i zostawić trochę zdrowia na robienie innych fajnych rzeczy. Zawsze doceniałem graczy, którzy kończyli, nie musząc człapać po boisku i odcinać kuponów.
[b]
Ostatnio pana osoba łączona jest z Anwilem Włocławek. Coś jest na rzeczy czy to tylko plotki? To byłby dla pana powrót na Kujawy po kilku latach.[/b]
- Rozmawiałem z trenerem Milliciem, ale nie padły żadne konkrety. Trzymam kciuki za zespół z Włocławka, bo po wycofaniu się Śląska jest to jedyny zespół grający w PLK, w którym miałem okazję występować. Wierzę, że po zmianach zaczną grać na poziomie, który ustawi ich w walce o medale.
Obserwuje pan PLK w tym sezonie? Jakie ma pan wnioski? Poziom poszedł do góry?
- Poziom ligi to składnia wielu czynników, które mają wpływ na atmosferę tego sportu. Tu nie ma jednego winnego, to jest błędne koło, które ciężko ogarnąć. Jeżeli sponsor wykłada na swój zespół grosze w porównaniu do budżetów europejskich i na tym robi medal w Polsce, to myśli sobie, że więcej wykładać nie musi. Jakich wtedy jakościowo graczy może sprowadzić do swojego miasta? Od kogo mają się uczyć polscy młodzi zawodnicy? Jeżeli mistrz Polski swoją reputację buduje na walce z zaległościami i swoimi byłymi graczami, to niestety do niczego dobrego do basketu nie wnosi. Taka Rosa Radom, mając taki budżet w europejskich pucharach, szału nie zrobi, choć dobrze, że w ogóle grają, choćby dla tych kilku młodych Polaków w składzie. W szkoleniu i w reprezentacjach młodzieżowych też się nic dobrego nie dzieje, a więc otoczka i ocena koszykówki w Polsce jest marna.
Ostatnio Krzysztof Szubarga powiedział, że w PLK jest za dużo przypadkowych obcokrajowców, apelując jednocześnie o odważniejsze stawianie na Polaków. Zgadza się pan z tym?
- Przepis o Polakach daje już wyjątkowe pole do popisu tym graczom. Jest to też na swój sposób sztuczny kokon bezpieczeństwa, który trochę ogranicza rozwój, motywację i rywalizację. Kiedyś sprowadzało się Amerykanina z przeszłością w NBA albo wyrobioną reputacją w Europie, teraz to gość ze słabej konferencji NCAA, który jest gotów grać za "zestaw Big Maca". W Polsce trudno zauważyć jakiś model, system, plan na przyszłość. Nie mogę już słuchać stwierdzeń, że potrzeba sukcesu reprezentacji aby wszystko poszło do góry i ruszyło z kopyta. To jest jakiś absurd i szarpanina, która prowadzi do tego, że w TV mecze ogląda 5 tysięcy ludzi. To jest smutne.
Rozmawiał Karol Wasiek
Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!