Artur Gronek: To nie było niechlujstwo

PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Artur Gronek
PAP / Lech Muszyński / Na zdjęciu: Artur Gronek

Pomimo tego, że Stelmet BC Zielona Góra prowadził z PGE Turowem przez ponad 36 minut w meczu 12. kolejki PLK, to o zwycięstwo musiał walczyć do ostatnich sekund. - W końcówce były niepotrzebne nerwy - przyznał trener Artur Gronek.

[tag=1747]

Stelmet BC Zielona Góra[/tag] jako pierwszy zespół w bieżącym sezonie zdobył PGE Turów Arenę. Zielonogórzanie utrzymywali się na prowadzeniu przez zdecydowaną większość pojedynku i do czasu rewanżowego starcia w Winnym Grodzie zapewnili sobie prym na zachodzie Polski.

- Prowadziliśmy przez 36 minut, mieliśmy bardzo dobrą egzekucję, zdobyliśmy 42 punkty spod kosza. Mieliśmy też otwarte rzuty z dystansu, ponieważ PGE Turów podwajał nas tuż pod koszem. Dobrze dzieliliśmy się piłką i agresywnie podeszliśmy do tego meczu w pierwszej i trzeciej kwarcie - chwalił swoją drużynę tuż po końcowej syrenie Artur Gronek, trener Stelmetu BC Zielona Góra.

Pomimo tego, że zielonogórzanie mieli świetne fragmenty, takie jak ten, gdy w drugiej kwarcie zdobyli 13 punktów pod rząd, to niemalże do ostatnich sekund nie mogli być pewni zwycięstwa nad PGE Turowem Zgorzelec.

- W końcówce były niepotrzebne nerwy, pozwalaliśmy gospodarzom na zbiórki w ataku, a sami popełnialiśmy straty. Skończyliśmy z 19 stratami na koncie, a to jest za dużo w porównaniu do 19 asyst - analizował szkoleniowiec zielonogórskiego zespołu.

Jego podopieczni mogli zakończyć to świąteczne starcie w patowych nastrojach na własne życzenie. Po tym, gdy na 4 sekundy przed końcem Tweety Carter trafił z dystansu i zminimalizować prowadzenie Stelmetu do zaledwie jednego punktu stratę popełnił Łukasz Koszarek. Niemalże tożsamy błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnili jednak także czarno-zieloni, a Koszarek szybko zrehabilitował się, przechwytując piłkę.

- W końcówce PGE Turów trafiał trójki po 3/4 sekundach po wybiciu piłki. Ciężko jest zatrzymać takie rzuty, gdy wraca się w tranzycji obronnej. Ręka była na rzucie, a Carter pomimo to trafił z trudnej pozycji - tłumaczył Artur Gronek.

Jak jednak wytłumaczyć swoistą niefrasobliwość Stelmetu w decydujących momentach? - To nie było niechlujstwo. Po drugiej stronie było pięciu zawodników, którzy też potrafią grać w koszykówkę i to bardzo dobrze. Zgorzelczanie mają taki styl, że grają agresywnie. My z kolei niepotrzebnie wprowadziliśmy nerwowość w dwa posiadania i popełniliśmy straty - dodawał trener przyjezdnych.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje

[/color]

Źródło artykułu: