WP SportoweFakty: Przed meczem z Polpharmą Starogard Gdański dużo osób spodziewało się łatwej wygranej MKS-u, tymczasem osłabieni rywale sprawili wam dużo problemów.
[tag=59134]
Jeremiah Wilson[/tag]: To naprawdę nie było łatwe spotkanie dla nas. Z drugiej strony nigdy do żadnego meczu nie podchodzimy w taki sposób, że będzie to dla nas łatwe spotkanie, które pewnie wygramy. Poza tym nasza drużyna również ma problemy i kilku ważnych zawodników nie mogło zagrać.
Brak Piotra Pamuły i Jakuba Parzeńskiego był mocno odczuwalny?
- To ważne postacie w naszej drużynie. Przy tych absencjach nie mieliśmy dobrze biegającego gracza, nie mieliśmy też jedynego prawdziwego środkowego. Pod koszem była bardzo wąska rotacja, bo na pozycjach 4-5 było nas tylko trzech.
ZOBACZ WIDEO Stoch i Kot po Lillehammer: w naszej drużynie jest moc (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
W przerwie było gorąco w waszej szatni? Trener Anzulović nie miał wesołej miny po pierwszej połowie? Najwięcej pretensji było chyba do postawy w obronie.
- Zdecydowanie trener nie mógł być zadowolony z naszej postawy i masz rację - był bardzo zły i zdenerwowany. Nie chodzi tu jednak tylko o defensywę, ale też i ilość zgubionych piłek (14 strat w pierwszej połowie - przyp. red.). Powinniśmy wejść w ten mecz z większą agresją i koncentracją, która by to wszystko wyeliminowała.
Po przerwie było zdecydowanie lepiej, czyli wstrząs Drażena Anzuloivica poskutkował i pobudził do lepszej gry?
- Wróciliśmy na parkiet z większą agresją. Zmieniliśmy też nieco tempo gry i trochę ją spowolniliśmy. Nie było już takiej gonitwy do ataku, tylko spokój i rozwaga. Do tego dołożyliśmy twardą defensywę. Miała ona zdecydowanie większą jakość po przerwie, a to dawało pewność siebie w ataku.
Ułożona gra w ataku sprawiła również, że i liczba strat spadła.
- Dokładnie. Po przerwie ograniczyliśmy ich ilość i było ich tylko siedem.
Od środy macie w swojej kadrze nowego gracza. Jak odbieracie sytuację, że w ciągu trzech miesięcy jest już z wami czwarty zawodnik na pozycję rzucającego?
- Zawsze gdy przychodzi ktoś nowy do drużyny musisz zobaczyć jak się zachowuje. Jak reaguje na otoczenie, jak wchodzi do drużyny i jak w niej funkcjonuje. Na pewno potrzebuje on czasu.
Debiutu Byrona Wesley'a nie da się ocenić. Myślisz, że z biegiem czasu stanie się ważną postacią MKS-u?
- W tym meczu nie mógł pokazać wszystkich swoich możliwości, bo jest z nami dopiero chwilę. Zawsze te pierwsze dni są ciężkie, bo musisz wejść do dobrze zorganizowanej drużyny, jaką jesteśmy. Tworzymy dobry zespół, w którym wszyscy są razem. Jestem jednak pewny, że bardzo nam pomoże, bo ma naprawdę duże umiejętności.
Rozmawiał w Dąbrowie Górniczej
Krzysztof Kaczmarczyk