- Takie jest życie. Trzeba wrócić do domu i przemyśleć całą sytuację - powiedział na konferencji prasowej Wojciech Kamiński po przegranym meczu z AZS-em Koszalin (62:63).
Wicemistrzowie Polski zagrali fatalne zawody. Podopieczni Kamińskiego trafili zaledwie jeden rzut z dystansu (1/15), mieli pięć asyst i aż 14 strat. Trudno przy takich statystykach myśleć o zwycięstwie, nawet z jednym z autsajderów PLK. Dla AZS-u była to dopiero trzecia wygrana w rozgrywkach.
- Przyjechaliśmy, byliśmy na tym meczu, ale nie zagraliśmy na miarę oczekiwań. Byliśmy pasywni. Wystarczy spojrzeć w statystyki. Mieliśmy tylko pięć asyst. Akcje nam się kompletnie nie kleiły, nie mogliśmy nic trafić - podkreślił Kamiński.
Tylko dwóch zawodników w zespole Rosy miało podwójną zdobycz punktową. Jednym z nich był Jarosław Zyskowski junior, który uzyskał 11 oczek.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje
- Zagraliśmy bardzo słabe zawody. AZS zasłużenie sięgnął po zwycięstwo. Trudno jest wygrać mecz, kiedy trafia się tylko jedną trójkę i popełnia się przy tym aż 14 strat. To niemożliwe - przyznał zawodnik Rosy.
Radomianie w samej końcówce mieli szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Proste błędy pokrzyżowały jednak plany wicemistrzom Polski. Do kuriozalnej sytuacji doszło w ostatniej akcji meczu. Darnell Jackson przechwycił piłkę na połowie boiska, ale zamiast podać ją w stronę AZS-u, to... poprosił o przerwę na żądanie. Amerykanin zapomniał, że ten przepis nie obowiązuje w europejskiej koszykówce.
Wicemistrz Polski ma spore kłopoty w PLK. Rosa poniosła w sobotę już piątą porażkę w rozgrywkach. Podopieczni Kamińskiego z bilansem 6:5 zajmują szóste miejsce w tabeli.
Jednak nie ma co się martwić, Rosa wyjdzie z tego marazmu i zacznie dużo lepiej się prezentować.