Drużyna Piotra Ignatowicza w tym sezonie zazwyczaj zawodzi, zwłaszcza we własnym obiekcie. Przed meczem z wicemistrzem koszalinianie nie mieli na swoim koncie żadnego domowego zwycięstwa, a do tego notowali kolejną serię porażek. Tym razem licznik zatrzymał się na trzech.
Ale powiedzmy sobie szczerze - triumf gospodarzy to nie zasługa jakiejś przemiany czy nagłego olśnienia. Nie, akademicy po raz kolejny zagrali kiepsko. Popełnili mnóstwo błędów, mieli długie przestoje w ofensywie, gdzie generalnie radzili sobie nie najlepiej. Mimo tego mogli świętować.
Zadanie ułatwili im wicemistrzowie Polski. Osłabiony zespół Wojciecha Kamińskiego nie miał tylu opcji w ofensywie. Poza tym nie stanowił żadnego zagrożenia na dystansie. Radomianie spudłowali aż 14 z 15 rzutów za trzy. Do tego brakowało wsparcia ze strony zmienników. Po raz ostatni Rosa zagrała tak kiepsko w ataku miesiąc temu - w meczu z Polpharmą, w którym również przegrała.
AZS do wygranej poprowadził Remon Nelson. Amerykanin był zdecydowanie najlepszym strzelcem drużyny. 26-letni zawodnik uzbierał 21 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty i 5 przechwytów. U gości najskuteczniejszy był Jordan Callahan, który zdobył 20 punktów.
Koszalinianie zapisali na swoje konto trzecią wygraną, zaś wicemistrz kraju doznał piątej porażki.
AZS Koszalin - Rosa Radom 63:62 (19:22, 12:15, 16:11, 16:14)
AZS: Nelson 21, Zalewski 12, Stelmach 10, Manigault 7, Harris 7, Nowakowski 2, Sikora 2, Wall 1, Wadowski 1, Brown 0.
Rosa: Callahan 20, Zyskowski 11, Bell 9, Sokołowski 9, Jackson 9, Bojanowski 2, Bonarek 2, Adams 0, Zegzuła 0, Witka 0.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Neuer zaskoczył wszystkich piłkarzy Bayernu