We wtorek Asvel Lyon odniósł czwarty triumf w Basketball Champions League, pokonując na wyjeździe Rosę Radom 83:63. Tym samym umocnił się na drugim miejscu w grupie C, tuż za KK Neptunasem Kłajpeda.
- Przyjechaliśmy tutaj po dwóch zwycięstwach z rzędu. Chcieliśmy wygrać po raz kolejny w meczu z silną i groźną drużyną - przyznał Adrian Uter. - Wyszliśmy na parkiet bardzo skoncentrowani, z zamiarem zrealizowania naszych założeń taktycznych - zaznaczył.
Już po dwudziestu minutach mistrz Francji wyraźnie prowadził (47:33) w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Wykonaliśmy dobrą robotę w pierwszej połowie, zbudowaliśmy przewagę, co dało nam dużo pewności. Kontrolowaliśmy przebieg tego meczu, później należało już tylko słuchać trenera - powiedział podkoszowy.
32-latek przez blisko 21 minut spędzonych na parkiecie zdobył sześć punktów, miał pięć zbiórek i dwie asysty. Co prawda nie mógł pochwalić się takimi statystykami jak jego vis-a-vis, Darnell Jackson (17 "oczek" i sześć zbiórek), ale świetnie spisał się w defensywie, zatrzymując między innymi Tyrone'a Brazeltona i Gary'ego Bella.
Czy był to jeden z kluczy do sukcesu? - Zdecydowanie tak. Ci zawodnicy są trudni do rozszyfrowania, zadaniem przede wszystkim wysokich zawodników, takich jak ja, było zatrzymanie ich na półdystansie i to, aby nie pozwolić im penetrować pod kosz. Gratulacje i brawa dla Darryla Watkinsa, który zrealizował to zadanie - chwalił kolegę Uter.
ZOBACZ WIDEO Alexander Stoeckl: kilku Polaków skacze na wysokim poziomie (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}