Mistrzowie Polski przyjechali do Słupska opromienieni dwoma zwycięstwami i wydawało się, że swoją serię przedłużą, tym bardziej, że Energa Czarni do meczu przystąpili bez swojego lidera, Jerela Blassingame'a. Ten fakt rozluźnił jednak zielonogórzan, którzy spotkanie rozpoczęli od stanu 2:11. W kolejnych minutach gospodarze powiększali swoją przewagę. W drugiej kwarcie odjechali nawet na 20 punktów przewagi (30:10).
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Brązowi medaliści grali jak natchnieni, z kolei zielonogórzanie popełniali proste błędy po obu stronach boiska.
- Myślę, że Stelmet BC do Słupska przyjechał trochę nieprzygotowany mentalnie. Informacja o braku Blassingame'a wpłynęła na ich podejście do meczu. Sądzili, że wygrają bez żadnego problemu - podkreśla Mantas Cesnauskis, nazywany przez kibiców Czarnych Panter "słupskim Jagiełło".
On w piątek nie miał swojego dnia. Pudłował rzut za rzutem (1/9). Sprawy w swoje ręce wziął jednak Chavaughn Lewis, który otarł się o triple-double (19 punktów, 11 asyst, 5 zbiórek). Amerykanin świetnie zastąpił Blassingame'a.
ZOBACZ WIDEO LeBron James przeszedł do historii (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
- Lewis zagrał znakomite zawody. Pociągnął nas do tego zwycięstwa. Każdy dołożył swoją cegiełkę i dlatego wygraliśmy dość łatwo - przyznaje Cesnauskis.
Tak dobrze grającego zespołu Energi Czarnych w tym sezonie kibice jeszcze nie oglądali. Brązowi medaliści w świetnym stylu odprawili z kwitkiem Stelmet BC 68:51.
- Wierzyliśmy w swoje umiejętności. Byliśmy dobrze dysponowani. Cały czas kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie - uważa "słupski Jagiełło".