Kiedy tylko zabrzmiała końcowa syrena, bydgoscy kibice wygwizdali swoich zawodników. Trudno się temu dziwić, bowiem wszyscy zgromadzeni w hali kibice zapewne czuli się zdegustowani tym, w jaki sposób zaprezentowali się w środowy wieczór koszykarze Astorii. Oklaski - w pełni zasłużone - zebrali natomiast goście. I temu także trudno się dziwić.
Pasja, wola walki, radość z gry - to przymioty, które charakteryzują grę Znicza Basket w tym meczu. Osobnym faktem jest to, że do kosza Astorii wpadało im jak na zawołanie, bo w przeciwnym razie owej radości zapewne by nie było.
Co zatem w pełni oczywiste, nastroje po meczu były zgoła odmienne. Do kibiców na pomeczowej konferencji zwrócił się najdłużej grający w Astorii, Dorian Szyttenholm. - Przyszedłem tutaj tylko po to, aby przeprosić kibiców. Nigdy wcześniej w czymś takim nie brałem udziału. Jest mi ogromnie wstyd. Jeszcze nigdy, a gram tu ponad 10 lat, nie byłem wygwizdany po meczu. Bardzo mi przykro z tego powodu - wydusił.
Bydgoszczanie przegrali walkę na deskach i, co jasne, kwestię asyst, co wynikało z ich fatalnej skuteczności. Popełnili jednak mniej strat niż zespół Znicza Basket. W ostatecznym rozrachunku nie ma to jednak żadnego znaczenia, bowiem w ataku kompletnie brakowało pomysłu, ruchu piłki, szybkości.
ZOBACZ WIDEO Świetny rok Nawałki. "Dobrze, że to Polak, w końcu nie musimy mieć kompleksów"
- Zostaliśmy zmiażdżeni przez przeciwników. Mieli bardzo dużo czystych pozycji, na co niestety im pozwoliliśmy. Sami zdobyliśmy zaledwie 56 punktów. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz rzuciliśmy tak mało. Mieliśmy fatalną skuteczność i tak to wygląda - zdołał dodać Szyttenholm.
Był to kolejny mecz Astorii bez obrony. W ostatnich 6 spotkaniach bydgoszczanie tracili średnio po 89 punktów. W tym względzie są zdecydowanie najsłabszym zespołem w I lidze. Nawet ostatnia w tabeli Zetkama Doral Nysa Kłodzko w dotychczasowych meczach straciła blisko 100 "oczek" mniej.