Mało czasu na odpoczynek mają zawodnicy Rosy Radom. Poza rywalizacją w Polskiej Lidze Koszykówki, wicemistrzowie Polski występują także w Basketball Champions League, gdzie za rywali w fazie grupowej mają aż siedem drużyn. Walka na dwóch frontach niesie ze sobą wyzwania logistyczne i konieczność szybkiego przemieszczania się z miejsca na miejsce.
W minioną środę podopieczni Wojciecha Kamińskiego rywalizowali z PAOK-iem Saloniki w pierwszym meczu Ligi Mistrzów. To spotkanie, podobnie jak dwa wcześniejsze, w ramach rozgrywek ekstraklasy, rozegrali we własnej hali. W sobotę konfrontowali jednak swoje siły na wyjeździe z Treflem Sopot.
Musieli więc szybko zregenerować organizmy. - W czwartek odbędziemy kąpiel w lodzie. Artur Pacek ma przygotować odpowiednie zabiegi z Marcinem Babutem - informował niespełna tydzień temu trener Rosy.
Po starciu w Trójmieście druga drużyna PLK powróciła do Radomia, aby w poniedziałkowy poranek o godz. 7:30 wsiąść w autokar i wyruszyć w podróż na warszawskie lotnisko Okęcie, skąd samolotem do Rygi, a stamtąd ponownie autokarem miała dostać się do Ventspils.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Majewski: Pożegnanie z karierą bywa brutalne (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Zawodnicy i sztab szkoleniowy zameldowali się na lotnisku o godz. 9:30. W przestworzach mieli znaleźć się półtorej godziny później, jednak lot został odwołany.... z powodu awarii samolotu. Bilety zostały przebukowane na 15:20.
Rosa dotarła do Rygi po godz. 17. Trwająca ponad dwie godziny podróż autokarem spowodowała, że zespół nie odbył już wieczornego treningu w hali BK Ventspils. - W hotelu byliśmy dopiero o godz. 21:30, więc nie zdążyliśmy przeprowadzić zajęć - informuje Filip Zegzuła. W arenie zmagań koszykarze Rosy trenowali tylko raz, we wtorek w południe.