Jakub Parzeński: Mecz z Asseco miał dla mnie dodatkowy smaczek

Materiały prasowe / Adrianna Antas / MKS Dąbrowa Górnicza
Materiały prasowe / Adrianna Antas / MKS Dąbrowa Górnicza

Już w swoim ligowym debiucie w barwach MKS-u Dąbrowa Górnicza, Jakub Parzeński stanął do walki przeciwko swojemu byłemu pracodawcy, Asseco Gdynia. Zarówno dla młodego środkowego, jak i całej ekipy MKS-u sobotni występ był bardzo udany.

MKS Dąbrowa Górnicza zainaugurował nowe rozgrywki w bardzo dobrym stylu. Wygrana 91:68 musi budzić szacunek i tylko potwierdza, że zespół jest naprawdę dobrze przygotowany do sezonu 2016/2017.

- Cieszymy się, że mogliśmy rozpocząć go w takim stylu - mówi Jakub Parzeński. - Mecz na pewno nie był dla nas tak łatwy, jak mogłoby się wydawać. Asseco to bardzo wybiegany i fizyczny zespół. Chcieliśmy od samego początku narzucić swój rytm, kontrolować przebieg spotkania.

Dąbrowianie zagrali dokładnie tak, jak chcieli. Od pierwszych minut zepchnęli Asseco Gdynia do głębokiej defensywy, a już po pierwszej kwarcie mieli 16 punktów więcej od rywali.

Wysoka i pewna wygrana nad rywalami z Trójmiasta tym bardziej cieszy, że odniesiona została w okrojonym składzie. Na parkiecie zabrakło bowiem kontuzjowanego Kendalla Gray'a i zawieszonego Alexa Hamiltona. Jak przekonuje Parzeński nie miało to większego wpływu na podejście do samego spotkania, bowiem o tym, że dwóch Amerykanów zabraknie na inaugurację, wiedzieli już wcześniej.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: Mam mocny charakter. Samobój mnie nie załamie (Źródło: TVP S.A.)

- Trener zadbał o to, abyśmy w 100% skupili się na meczu. Wiedzieliśmy już kilka dni wcześniej w jakim składzie zagramy, dlatego mogliśmy się przygotować na to, że zagramy bez nich - wyjaśnia.

Dla 24-latka pojedynek z Asseco był szczególny. To właśnie w ekipie z Gdyni spędził dwa ostatnie sezony. - Na pewno ten mecz miał dla mnie dodatkowy smaczek. W końcu spędziłem w Gdyni dwa bardzo fajne lata. Chciałem się pokazać z dobrej strony przeciwko kolegom, z którymi z resztą cały czas utrzymuje dobry kontakt - komentuje.

Siła i pewność siebie MKS-u rośnie z każdym kolejnym triumfem. Była mowa o budowaniu mentalności zwycięzców, a wygrana z Asseco - w połączeniu z meczami przedsezonowymi - była już 11 kolejnym meczem bez porażki.

- Trener Drażen Anzulović za każdym razem podkreśla, że wszystkie mecze są istotne. Nie znosi przegrywać. Można powiedzieć, że to tylko okres przygotowawczy, ale my czujemy się mocni. Chcemy to potwierdzić w kolejnych spotkaniach ligowych - kończy Parzeński.

Kolejna szansa na potwierdzenie tej siły będzie w najbliższą sobotę, kiedy to MKS w ramach 2. kolejki PLK we własnej hali podejmie TBV Start Lublin.

Źródło artykułu: