Najwięcej dramaturgii było w końcowych minutach. Bohaterem szczecinian mógł zostać Russell Robinson, ale w decydujących momentach spudłował dwa rzuty, w tym jeden niemalże spod samego kosza na 3,5 sekundy przed zakończeniem spotkania. Po niecelnym rzucie Amerykanina piłka wyszła na aut, sędziowie przyznali ją gościom, ale w ułamku sekundy stratę popełnił... Robinson. Pędzący na przeciwny kosz David Jackson mógł zadać ostateczny cios, ale również przestrzelił. Sztaby szkoleniowe obu drużyn podjęły decyzję o nierozgrywaniu dogrywki i mecz zakończył się remisem.
Wcześniej wydawało się jednak, że podopieczni trenera Marka Łukomskiego przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść już na początku trzeciej kwarty, którą rozpoczęli od serii dziesięciu punktów z rzędu. Gdy z dystansu trafił Michał Nowakowski, a kontrę skutecznie wykończył Zach Robbins, to przyjezdni prowadzili 52:43, choć do przerwy było 43:42 dla PGE Turowa. Chwilę później szczecinianie mieli już 11-punktową zaliczkę.
Czarno-zieloni "przycisnęli" swoich rywali w czwartej kwarcie. Zgorzelczanie zaczęli twardo bronić i przestali pozwalać gościom na płynną oraz szybką grę w ofensywie. Gracze z przygranicznego miasta odzyskali także skuteczność w ataku. Niewidoczny wcześniej Demond Carter dwukrotnie skarcił rywali celną trójką i popisał się niezmiernie istotną akcją 2+1. Dwa cele rzuty z dystansu oddał także Michael Gospodarek. Przebudził się również Denis Ikovlev, który po raz pierwszy do kosza trafił dopiero na sześć minut przed końcowym gwizdkiem, ale to jego trafienia pomogły gospodarzom odrobić straty.
Trener Mathias Fischer mógł być bardzo zadowolony ze swoich podopiecznych. Byli mistrzowie Polski prowadzili z King Szczecin wyrównany pojedynek, choć musieli radzić sobie bez dwóch środkowych, Kirka Archibeque’a oraz Roberta Tomaszka. Z powodu drobnego urazu pauzował także Kacper Borowski.
ZOBACZ WIDEO: Czesław Michniewicz: 2 punkty na mecz? Oby tak do końca sezonu (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
Najbardziej wyróżniającymi się postaciami w zespole z przygranicznego miasta byli Mateusz Kostrzewski i David Jackson, którzy zdobyli odpowiednio 18 i 17 punktów. Popularny "Kostek" bardzo często gubił swoimi zwodami Michała Nowakowskiego, a Jackson grał dynamicznie i odważnie w kierunku kosza.
Po stronie ekipy ze Szczecina solidny występ zanotowali Michał Nowakowski i Taylor Brown, który wyrasta na prawdziwego lidera zespołu. Amerykanin grał z charakterystyczną dla siebie swobodą, dzięki której był bliski double-double (16 punktów i 9 zbiórek).
PGE Turów Zgorzelec - King Szczecin 83:83 (18:20, 25:22, 14:26, 26:15)
PGE Turów: Jackson 18, Kostrzewski 17, Carter 15, Michalak 15, Gospodarek 7, Bochno 6 Ikovlev 5, Lichnowski 0.
King: Nowakowski 17, Brown 16, Robbins 10, Kulon 8, Robinson 8, Sword 6, Łukasiak 5, Garbacz 5, Dutkiewicz 4, Kikowski 4, Majcherek 0.