Filip Dylewicz trzy ostatnie sezony spędził w zespole ze Zgorzelca, z którym zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski. W minionych rozgrywkach drużyna zajęła dziewiąte miejsce, ale "Dylu" był jedną z najważniejszych opcji w układance Piotra Ignatowicza.
Zawodnik po zakończeniu rozgrywek zapowiedział, że chce wrócić w rodzinne strony. Dylewicz dał do zrozumienia, że bardzo chętnie zagrałby ponownie w Treflu Sopot, klubie, w którym święcił największe triumfy w swojej karierze. Początkowo jednak nic nie wskazywało na to, że do takiej współpracy dojdzie, ponieważ zawodnikiem interesowały się inne, zamożniejsze kluby.
Koszykarz otrzymał propozycje ze Stelmetu BC, Energi Czarnych Słupsk, ale z żadnym z tych zespołów nie doszedł do porozumienia.
Kilka tygodni temu Kazimierz Wierzbicki, właściciel klubu, a zarazem wielki fan umiejętności Dylewicza, zadzwonił do 36-letniego skrzydłowego i zaproponował spotkanie, na którym przedstawił warunki współpracy. Obie strony dość szybko doszły do porozumienia. - Panu Kazimierzowi się nie odmawia - powiedział Dylewicz.
Klub z Sopotu z tej okazji zwołał konferencję prasową, na której poinformował o podpisaniu rocznej umowy z zawodnikiem. Spotkanie z mediami odbyło się w pięknej scenerii - na sopockim molo.
W składzie Trefla Filip Dylewicz wzmocni siłę podkoszową, współpracując z Nikolą Markoviciem, Marcinem Stefańskim, Jakubem Motylewskim i Grzegorzem Kulką.
- Zdaję sobie sprawę, że osoba Filipa wiąże się z największymi sukcesami w historii Trefla. W dwóch ostatnich dekadach był on jedną z ważniejszych postaci nie tylko sopockiej, ale i polskiej koszykówki. Jestem pewien, że znacząco wzmocni nasz zespół, a swoimi umiejętnościami i doświadczeniem pomoże w rozwoju koszykarskim naszym młodym graczom - skomentował transfer Zoran Martić, trener Trefla Sopot.
ZOBACZ WIDEO Kacper Majchrzak: Ten wyścig był kociołkiem nerwów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}