W piątek w Las Vegas broniąca złota reprezentacja koszykarzy USA tradycyjnie i bez większych kłopotów poradziła sobie z przechodzącą zmianę pokoleniową kadrą Argentyny. Skład "El Alma Argentina" na czele z wkrótce 39-letnim Manu Ginobilim i dwa lata młodszym Andresem Nocionim stanowi mieszankę złotego pokolenia z igrzysk w 2004 roku z nową generacją argentyńskich koszykarzy. Dla nich był to dopiero drugi sparing przed Rio i było to widać.
Amerykanie prowadzili już 32:14 po pierwszej kwarcie, 56:33 do przerwy i po remisie w trzeciej kwarcie Kevin Durant rzucił 11 kolejnych punktów w czwartej i obrońcy tytułu olimpijskiego z Londynu prowadzili już różnicą 39 punktów.
Podopieczni Mike'a Krzyżewskiego szybko przypomnieli w jaki sposób Amerykanie od lat dominują rozgrywki międzynarodowe. Agresywną obroną pick-and-roll wymusili aż 23 straty rywali (14 przechwytów) i w 40 minut gry oddali aż 41 trójek. Do tego tym razem doszła dominacja na tablicach i aż 22 zbiórki w ataku (26 punktów z ponowień), z których siedem zaliczył sam DeMarcus Cousins.
W pierwszej piątce mecz rozpoczęli Kyrie Irving jako rozgrywający, Klay Thompson jako rzucający obrońca, Durant i Carmelo Anthony jako zmieniający role skrzydłowi oraz Cousins na pozycji centra. Jako pierwsi z ławki pojawili się DeAndre Jordan, Jimmy Butler, Paul George, Kyle Lowry i Draymond Green. Wydaje się, że jak na razie poza 10-osobową rotacją są DeMar DeRozan i Harrison Barnes, ale i oni przy tak wysokiej przewadze zagrali sporo w drugiej połowie.
Tylko w trzeciej kwarcie Amerykanie napotkali problemy. Przez pięć minut meczu wolno wracali się do obrony i kompletnie nie mogli poradzić sobie z akcją pick-and-pop rozgrywającego Facundo Campazzo i grającego jako niski center Luisa Scoli. Drugą połowę rozpoczęli już jednak inną piątką, z Barnesem zamiast Thompsona, a na starcie czwartej kwarty Durant przypomniał szybko jak wielkim zagrożeniem jest w tzw "fibowskiej" koszykówce, gdzie linia rzutów za trzy jest 49 cm bliżej, niż w NBA.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Szpakowski: Medale w Rio? Powinniśmy przebić Londyn (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Nowy gracz Golden State Warriors grał z ogromną lekkością. W 21 minut gry trafił 4 z 9 rzutów za trzy, rzucił 23 punkty, miał 4 zbiórki, 3 asysty i 2 bloki. W czwartej kwarcie na dwie minuty przejął mecz, najpierw trafiając dwie kolejne trójki, zaraz będąc faulowanym przy próbie za trzy i na koniec trafiając z odchylenia nad niższym obrońcą po zmianie krycia w pick-and-rollu.
Przewaga atletyczna i szybkościowa Amerykanów znów widoczna była w tym jak zdecydowanie bronili kozłującego piłkę w akcjach pick-and-roll. Presja graczy Krzyżewskiego pomagała wymuszać straty i tylko dobre powroty Argentyńczyków do obrony uchroniły ich przed utratą więcej niż 12 punktów z kontrataków.
Problem dla koszykarzy USA pojawiał się, gdy gracz z piłką był w stanie podać ją i rozrzucić po obwodzie. Tu wyszedł fakt, że ten konkretny skład ma za sobą tylko tydzień treningów i wciąż rotacje w obronie potrzebują poprawy.
Drugi z pięciu sparingów Amerykanie rozegrają w niedzielę z Chinami. To również z Chinami 6 sierpnia rozpoczną rywalizację w grupie "A" igrzysk olimpijskich.
Kilka pozostałych przemyśleń:
- Amerykanie zaczęli mecz od spudłowania 9 z 10 trójek i większość z nich było krytych. Decydowali się na rzuty zbyt szybko, bez pomysłu. Głównie Thompson, który trafił tylko 1 z 7. Z czasem więcej było płynności w tym jak dzielili się piłką, choć na koniec wszystko działo się wokół prostego schematu czterech graczy na obwodzie, jeden w środku. Nie ma co się spodziewać tego, że w ciągu miesiąca w grze USA pojawią się akcje na 5-6 podań.
- Jordan przez kilka minut zniszczył 36-letniego Scolę swoim atletyzmem i aktywnością. Amerykanom dużo łatwiej zmieniać jest krycie, kiedy na pozycji centra nie gra Cousins.
- Green przez kilka minut drugiej i czwartej kwarty grał jako niski center.
- Bliżej znajdująca się linia rzutów za trzy jest jak prezent dla lubiących daleki półdystans w NBA Duranta (4/9 za 3) i Anthony'ego (5/8).
- Nie chcę krytykować Amerykanów po 37-punktowym zwycięstwie, ale było wiele posiadań Argentyńczyków, gdy jedno dobre podanie z podwojenia powodowało zupełny popłoch w rotacjach defensywnych. Argentyńczycy trafili 12 z 29 trójek.
- To nie jest nowość, ale Lowry jest dużo lepszym, dużo bardziej agresywnym obrońcą, niż Irving. Po wejściu na parkiet od razu wymusił dwie straty Argentyńczyków.
- Green oddał jedną trójkę z 10 metrów w szóstej sekundzie akcji. To rzuty, na które mógł sobie pozwolić w zeszłym sezonie Warriors. Gorzej będzie to wyglądać, jeśli będą to rzuty, które teraz zabierał będzie w Warriors biegnącemu obok na skrzydle Durantowi.
USA - Argentyna 111:74 (32:14, 24:19, 24:24, 31:17)
USA: Kevin Durant 23 (4x3), Carmelo Anthony 17 (5x3, 7 zb., 3 prz.), DeMarcus Cousins 14 (15 zb.), Kyrie Irving 9 (6 as.), Klay Thompson 9 - Paul George 18, DeAndre Jordan 6 (6 zb.), DeMar DeRozan 4 (4 as.), Harrison Barnes 4, Draymond Green 3, Jimmy Butler 2, Kyle Lowry 2
Argentyna: Andres Nocioni 15 (3x3, 7 zb.), Manu Ginobili 11 (3x3), Luis Scola 10, Facundo Campazzo 6 (6 as., 7 str.), Marcos Della 2 - Nicolas Laprovittola 8 (4 as.), Patricio Garino 6, Gabriel Deck 6, Leonardo Mainoldi 5, Carlos Delfino 3, Roberto Acuna 2, Nicolas Brussino 0