Maciej Kwiatkowski: 10 ruchów, które uczyniły z Cavaliers najlepszą drużynę Wschodu NBA (felieton)

AFP / LeBron James i Tyronn Lue
AFP / LeBron James i Tyronn Lue

Konferencja Wschodnia to "Konferencja LeBrona Jamesa", który po raz szósty z rzędu dotarł do Finałów NBA. Cleveland Cavaliers zbudowali jednak wokół niego drużynę, która powinna wydłużyć tę passę Jamesa aż do końca tej dekady.

Jeżeli wierzysz w dobry los, to ten łut szczęścia zawsze towarzyszył Cleveland Cavaliers od czasu, gdy LeBron James 9 lipca 2010 roku usiadł w kraciastej koszuli przed Jimem Grayem i ogłosił w ESPN, że "przenosi swoje talenty" do Miami Heat. Dobry los przyszedł do Cavs w zamian za Jamesa, dobre decyzje opuściły Cleveland razem z nim. Cavaliers spędzili cztery sezony bez Jamesa, będąc w tym czteroleciu najgorszą drużyną NBA (97-215), która przez trzy lata zatrudniała jako trenera Byrona Scotta, traciła wysokie wybory w drafcie na wybieranie Anthony'ego Bennetta (nr 1 w 2013), Diona Waitersa (nr 4 w 2012) i szybko rezygnowała z Danny'ego Greena, Jae Crowdera i Allena Crabbe'a.

W latach 2010-2014 każdy, nowy sezon przynosił obiecujący start, który rozbudzał nadzieje, ale kończyło się passą 26 porażek w sezonie 2010/11, kontuzjami, które przedwcześnie kończyły trzy sezony Andersona Varejao, kłótniami Waitersa i Kyrie'ego Irvinga, 57-punktową porażką z Los Angeles Lakers, straconą 27-punktową przewagą w meczu, który wiosną 2013 roku mógł zakończyć passę 23 zwycięstw Heat, czy w końcu grą Bennetta w D-League.

Były w tym czasie dobry momenty jak fantastyczny, debiutancki sezon Irvinga, jego występy w Meczach Gwiazd, jego zwycięski rzut w Bostonie, loty nad obręczą Jamario Moona i Alonzo Gee, czy przede wszystkim zazwyczaj szczęśliwa i z czasem znajoma nam twarz Nicka Gilberta, chorującego na nerwiakowkłókniakowatość syna właściciela drużyny, który przynosił szczęście Cavaliers w kolejnych loteriach draftu.

ZOBACZ WIDEO Servaas: w pewnym momencie modliłem się w loży (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W grudniu 2013 roku napisałem, że Cavaliers praktycznie są sami sobie winni, że stracili szansę na to, żeby przez te cztery lata przekonać Jamesa do powrotu.

"Są jednak dwie rzeczy, które pozwalają tym kibicom Cavaliers chcącym powrotu Jamesa mieć nadzieję (bo są też kibice Cavs, którzy raz na zawsze znienawidzili Jamesa po jego odejściu w 2010 roku - choć można w to wątpić).

Pierwsza z nich ma wartość typowo sentymentalną - 'James wróci w rodzinne strony, mówiąc swoiste 'przepraszam', a jego kariera zatoczy koło'.

Druga jest zupełnie boiskowa, dotyczy przyszłości Jamesa i jego szans na kolejne tytuły mistrzowskie w pościgu za Michaelem Jordanem - Cavaliers mają młodszy zespół niż Heat i gwiazdę na dorobku w osobie Kyrie'go Irvinga.

Ta druga rzecz sprawia póki co jednak, że Cavaliers będą dziś przyjmować Jamesa tak jakby chcieli ukryć to co naprawdę się u nich dzieje. Co dzieje się z marnowaniem wyborów w drafcie, co dzieje się z ich drużyną. Był taki klasyczny skecz w South Parku, w którym Saddam Husain zajmował Kanadę i mówił przy tym Kanadyjczykom "zrelaksujcie się, nic się przecież nie dzieje... Zobaczcie lepiej tam! O tam!".

Po pierwszych 14 meczach sezonu drużyna powszechnie wskazywana jako realny kandydat do 6-8 miejsca Wschodu wygląda z bilansem 4-10 jak słaby żart. Nowy-stary trener Cavaliers Mike Brown może się pochwalić dopiero 28 atakiem NBA (94.9 punktów na 100 posiadań) i 19 obroną, a gorszy plus-minus obu efektywności (-8.3) mają w NBA tylko dwie zdecydowanie najgorsze drużyny, Utah Jazz i Milwaukee Bucks."

Nie było potem lepiej - Cavaliers wygrali tylko 33 mecze w sezonie 2013/14, Waiters stał się obiektem żartów, a do Irvinga całkiem słusznie przypięła się łatka zawodnika jednowymiarowego, grającego pod siebie w ataku słabego obrońcy.

I potem w maju Cavaliers "oczywiście" raz jeszcze wygrali Loterię Draftu, mimo posiadania tylko 1,7 proc. szans (w 2011 roku wygrali, mając tylko 2,8 proc.), a potem lipcu James podjął decyzję niewiele mniej szokującą, niż ta z 2010 roku i tym razem wrócił do Cleveland.

Oczywiście ten artykuł nie zdarzyłby się, gdyby nie postać Jamesa, najlepszego koszykarza NBA w ostatnim dziesięcioleciu. Ale oto 10 ruchów, które sprawiły i pomogły temu, że Cavaliers stali się jedną z najbardziej dominujących drużyn w swojej konferencji w nowożytnej NBA.

W zeszłym tygodniu awansowali po raz drugi z rzędu do Finałów, ale możemy spokojnie zapisać ich jako faworyta do udziału w Finałach w 2017 roku, teraz gdy praktycznie jasne już to, że Kevin Durant w lipcu nie przeniesie się na Wschód NBA.

[nextpage]
1. Decyzja 2.0 - Powrót LeBrona w lipcu 2014 roku

To jeden z tych momentów, gdy dobrze pamiętasz, gdzie wtedy byłeś. Ja byłem w tym samym miejscu przy tym samym biurku - inne było tylko światło - gdy wieczorem naszego czasu w piątek 11 lipca 2014 roku "Sports Illustrated" opublikował list Jamesa pt. "Im' Coming Home". W tamtym momencie jego powrót do Cleveland był zaskoczeniem. Ale z drugiej strony starzejący się Heat dopiero co zostali rozjechani w Finałach NBA 1-4 przez San Antonio Spurs i osamotniony James zaliczał w nich blisko dwa razy więcej punktów niż Dwyane Wade i Chris Bosh razem wzięci. Stało się wtedy oczywiste, że będzie potrzebował pomocy, jeśli chce kontynuować grę o pierścienie mistrzowskie. Sensacyjne wygranie przez Cavaliers majowej loterii draftu tylko podsyciło możliwość powrotu do Cleveland - grę u boku 22-letniego Irvinga i 19-letnich Andrew Wigginsa lub Jabariego Parkera. Mało kto jednak wtedy w lipcu przypuszczał, że dobijający 30-tki James zdecyduje się marnować najlepsze lata swojej kariery na grę z koszykarskimi smarkaczami. Im bliżej było Decyzji 2.0, tym częściej słychać było, że wybierze krótką, jedno/dwu-roczną umowę w Miami.

2. Decyzja 1.0 - LeBron opuszcza Miami w lipcu 2010 roku

James dziś już wie, że nie zrobiłby po raz drugi telewizyjnej szopki, jaką za namową agenta i samego ESPN'u odstawił w lipcu w 2010 roku. To też był moment, gdy pamiętasz, gdzie wtedy byłeś i pamiętam, że była godzina 3:29 polskiego czasu, gdy ubrany w kraciastą koszulę James powiedział słynne "Next year i'm taking my talents to South Beach". Dzień później jego koszulki rządkami płonęły na ulicach Cleveland, a właściciel Dan Gilbert napisał czcionką 'Comic Sans' list, w którym nazwał LeBrona zdrajcą. Dziś wszyscy zainteresowani - może poza ESPN'em - raczej żałują tego co zrobili w tamte gorące dni lipca 2010. James już w następnym sezonie przekonał się, że ta oryginalna "decyzja" kosztowała go najpewniej utratę nagrody MVP i uczyniła z niego największego wroga w halach NBA. Stracił i u dziennikarzy i przede wszystkim w oczach kibiców. Stał się tym złym charakterem NBA - coś czego, jak sam potem przyznał, nie znosił dobrze na boisku. Sam ruch pozwolił jednak Jamesowi zdobyć upragniony tytuł mistrza NBA i oswobodzić się z wiszącej na nim od lat presji gracza, który nie dawał rady w kluczowych momentach (mecz nr 5 z Bostonem w 2010 roku, przegrana w Finałach 2011 z Dallas). Z drugiej strony, jego odejście pozwoliło Cavaliers stać się jedną z najgorszych drużyn w NBA i rozpocząć w ten sposób przebudowę wokół draftu i młodych graczy. Gdyby James został w Cleveland i Gilbert wciąż inwestowałby w drużynę duże pieniądze, to z uwagi na restrykcje "salary-cap" niemal niemożliwym byłoby dodanie do tamtego składu młodych, utalentowanych zawodników. Skończyłoby się na tym, że weterani wpadaliby i wypadaliby z drużyny jak przez obrotowe drzwi, a Cavaliers reagowali w popłochu na groźbę potencjalnego odejścia Jamesa. Dla przypomnienia drużyna, którą James doprowadził do bilansu 61-21 w sezonie 2009/10 miała w składzie jako najważniejszych graczy 28-letniego wówczas Mo Williamsa, 34-letniego Antawna Jamisona, 35-letnich Anthony'ego Parkera, Zydrunasa Ilgauskasa i 38-letniego Shaqa. Mam wrażenie, że im więcej czasu mija, tym trudniej dziwić się mu, że odszedł.
[nextpage]
3. Pozyskanie w lutym 2011 roku z Los Angeles Clippers wyboru w I rundzie Draftu 2011

Od startu sezonu 2010/11 Los Angeles Clippers chcieli pozbyć się kontraktu zużytego już wtedy przez kontuzje Barona Davisa i kontynuować przebudowę wokół młodych Blake'a Griffina i Erica Gordona. Żeby zejść z 28 mln dolarów kontraktu Davisa w sezonach 2011/12 i 2012/13, musieli dodać do wymiany coś co zanęci inne drużyny i wynagrodzi im płacenie Davisowi pieniędzy, których nie był już wtedy wart. W dniu wymiany Clippers mieli bilans 17-26 i liczyli, że może jeszcze uda im się wbić do walki o play-offy. Ówczesny Generalny Menedżer Cavs Chris Grant zaproponował im więc mającego kłopoty z kontuzjami w pierwszej części sezonu Mo Williamsa i atletycznego Moona. W zamian zabrał wybór Clippers w I rundzie draftu. Cavaliers byli wtedy w trakcie passy 26 porażek i po tej wymianie stało się jasne, że grają już o to by przegrać jak najwięcej i mieć jak najwyższy wybór w Drafcie 2011. Cavaliers skończyli sezon z bilansem (19-63) lepszym tylko od Minnesoty Timberwolves i mieli 20 proc. szans na wygranie loterii ze swoim wyborem. Sensacją majowej loterii stało się jednak to, że Cavaliers wygrali tę loterię wyborem pozyskanym od Clippers, który dawał im tylko 2,8 procent szans na zwycięstwo. I jak się okazuje dziś, w kategorii "prezenty od losu" to nie był nawet nr 1 i może nawet nie był to nr 2, jeśli jako łut szczęścia liczyć powrót Jamesa. Miesiąc później w czerwcu 2011 roku Cavs wybrali z jedynką Irvinga, wirtuoza dryblingu z Duke, a z nr 4 (ich oryginalny wybór) zaskoczyli wszystkich wyborem atletycznego, ale surowego technicznie Tristana Thompsona. Wybór Thompsona był wówczas pierwszym z trzech kontrowersyjnych wyborów Cavaliers w kolejnych latach (wybór z nr 4 Waitersa w 2012 roku, wybór z nr 1 Bennetta w 2013).

4. Wygranie Loterii Draftu 2014

Po trzech latach pracy trener Scott został zastąpiony przez wracającego do Cleveland Mike'a Browna. Pod jego wodzą Cavaliers poprawili w końcu obronę (19 m.), która pod panowaniem Scotta była w trzyleciu jego pracy najgorsza w lidze. Pomogło temu pozyskanie w połowie sezonu z Chicago Luola Denga i 65 meczów od w końcu relatywnie zdrowego Varejao. Głównymi historiami sezonu Cavs stały się jednak kłótnie walczących o jedną piłkę Irvinga z Waitersem, nieudany eksperyment podpisania kontraktu z wracającym po roku przerwy Andrew Bynumem (trafiał tylko 42 proc. rzutów w 24 meczach) i przede wszystkim koszmarna gra i kłopoty z kondycją wybranego z jedynką Bennetta. Jeszcze w połowie tamtego sezonu pracę stracił GM Grant, a po zakończeniu zwolniony został Brown. I wtedy w maju, na kilka tygodni zanim miał wygasnąć kontrakt Jamesa w Miami, Cavaliers dostali w prezencie od losu coś bez czego prawdopodobnie James nie wróciłby do Cleveland. Posiadając tylko 1,7 proc. szans na jedynkę, znowu wygrali Loterii Draftu - po raz trzeci w ciągu czterech lat. Tak jakby los dawał im kolejne szanse na to, aby w końcu wybrać dobrze. Konspiracyjna teoria jest oczywiście taka, że NBA zależało na powrocie Jamesa do Cleveland (nie wierzę w nią, bo od kilku lat sam proces loterii jest bardzo transparentny i uczestniczą w nim dziennikarze). W każdym razie wygranie tego wyboru otworzyło nowe okno możliwości. Choć jeśli wrócimy się do tamtych dni, to w Cleveland nie myślano wtedy "Irving i LeBron", tylko "Irving i Wiggins".

5. Pozyskanie w sierpniu 2014 roku Kevina Love'a w zamian za Andrew Wigginsa i Anthony'ego Bennetta

Ta wymiana wisiała nad NBA przez cały długi miesiąc, aż w końcu w sierpniu stała się oficjalna. To z nazwiskiem Kevina Love'a łączy się też wielka historia, która zmieniła losy Golden State Warriors (niemal oddali za Love'a Klaya Thompsona i Draymonda Greena). Nazwiska Love'a i wybranego z nr 1 Draftu 2014 Wigginsa - choć są koszykarzami z dwóch różnych bajek - będą łączone ze sobą jeszcze przez kilka dziesięcioleci. Czy Cavaliers wyszliby lepiej na tym, gdyby Wiggins pozostał w Cleveland i rozwijał się pod skrzydłami Jamesa? Historie pozyskania Love'a przez Cleveland i niepozyskania go przez Warriors wracają też za każdym razem, gdy Love objeżdżany jest w pick-and-rollu przez Stephena Curry'ego. Na koniec warto pamiętać o kolejności wydarzeń: w maju Cavaliers wygrali loterię, w czerwcu wybrali Wigginsa, w lipcu wrócił LeBron, w sierpniu dokonano wymiany po Love'a. Nazwisko Wigginsa nieprzypadkowo nie pojawiło się w liście Jamesa, w którym ogłaszał swój powrót. Nie ma wątpliwości, że w momencie rozmowy z GM'em Davidem Griffinem i Gilbertem James poruszył temat Wigginsa i przehandlowania go za bardziej doświadczoną gwiazdę, gotową do tego, żeby grać o tytuł już od zaraz. Być może już wtedy miał konkretnie na myśli Love'a, który wiosną 2014 roku zaczął się domagać wymiany z Minnesoty.
[nextpage]
6. We wrześniu 2010 roku David Griffin został zatrudniony jako asystent Generalnego Menedżera. W maju 2014 roku awansował na pozycję GM'a

Od lipca 2014 roku lubi się nazywać Jamesa nie tylko liderem Cavaliers, ale trenerem i nawet Generalnym Menedżerem. To miało sens jeszcze ponad rok temu, gdy James dyrygował poprzednim trenerem Davidem Blattem i gdy akurat w czasie dwutygodniowej przerwy Jamesa w grudniu-styczniu, Cavaliers dokonali dwóch dużych wymian, które kompletnie zmieniły trajektorię ich sezonu 2014/15. Na przestrzeni ostatniego roku Griffin pokazał się jednak jako w miarę autonomiczna jednostka, a decyzje o rezygnacji z Blatta i zatrudnieniu Tyronna Lue oraz o pozyskaniu z Orlando Channinga Frye'a zmieniły jeszcze jeden sezon Cleveland na lepsze.

7. Sprowadzenie w styczniu 2015 roku JR'a Smitha i Imana Shumperta w zamian za Diona Waitersa

Dziś już mało kto o tym pamięta, ale jeszcze 13 stycznia 2015 roku Cavaliers mieli bilans 19-20 i byli zdecydowanie największym rozczarowaniem sezonu 2014/15. Już jednak wtedy, po porażce w Phoenix 100:107, zaczęło robić się optymistycznie - Cavaliers wygrali drugą połowę, był to pierwszy mecz Jamesa po powrocie i wyglądał w nim dużo lepiej, niż wcześniej, a grający dopiero swój czwarty mecz w koszulce Cavs J.R. Smith trafił osiem trójek. Od tamtego meczu Cavaliers wygrali 12 kolejnych, z czasem do gry wrócił rehabilitujący bark Iman Shumpert, Smith trafiał w marcu 43 proc. trójek, a sprowadzony w tamtym czasie z Denver Timofej Mozgow zajął miejsce w piątce i okazał się idealnym uzupełnieniem dla kwartetu Irving-Smith-James-Love. Od czasu meczu w Phoenix, Cavaliers skończyli sezon regularny 34-9. Przegrali w tym czasie tylko pięć spotkań, w których grali razem James, Irving i Love.

8. Podpisanie kontraktu ze Smithem we wrześniu 2015 roku

Historią lata 2014 była wisząca nad NBA przez ponad miesiąc wymiana Love'a do Cleveland. Historią lata 2015 były potyczki JR'a Smitha z nieobliczalnym zwierzem jakim okazało się dla niego ...bycie niezastrzeżonym wolnym agentem. Po bardzo dobrym sezonie w Cleveland, Smith odstąpił od kontraktu i szukał nowej umowy. W lipcu Cavaliers podpisali z grającym na tej samej pozycji Shumpertem czteroletnią umowę za 40 mln dolarów, więc Smith rozglądał się za innym pracodawcą. Jednocześnie chciał wrócić do Cleveland i grać z LeBronem. Na koniec przeliczył się z zainteresowaniem innych klubów, Griffin przeczekał go aż do pierwszych dni września i Smith podpisał bardzo korzystny dla Cleveland kontrakt na sezon 2015/16 z opcją dla gracza na sezon 2016/17 - wszystko za raptem tylko 10 mln dolarów.

9. Pozyskanie Frye'a w lutym 2016 roku w zamian za wyjątek od wymiany

O ile sprawy Love'a i Smitha można nazwać "historiami" ciepłych, letnich dni sezonu ogórkowego, tak przez blisko dwa lata wisiała nad NBA bardzo "nerdowska" historia tego o co dokładnie chodzi z kontraktem Brendana Haywooda. Rezerwowy center mistrzowskich Dallas Mavericks z 2011 roku, podpisał jeszcze w 2010 roku sześcioletni kontrakt za 52 mln dolarów. Ale już w 2012 roku Mavericks użyli na jego umowie amnestii. Z listy "waivers" przejęli go wtedy Charlotte Bobcats, którzy zaoferowali mu zarobki 2 mln dol. rocznie. Na końcu oryginalnej umowy Haywooda znajdował się jednak niegwarantowany rok kontraktu i został on na końcu kontraktu od Bobcats. To nagle sprawiło, że ten kontrakt stał się celem dla drużyn NBA, które chciały pozyskać go, aby następnie użyć w innej wymianie. 12 lipca 2014 roku Griffin po cichu wyciągnął umowę Haywooda z Charlotte, oddając w zamian tylko Scotty'ego Hopsona i gotówkę. Następnie szukał potencjalnej wymiany, w której zespół NBA będzie mógł mieć pożytek z tego, że 11 mln dolarów zarobków Haywooda w sezonie 2015/16 było niegwarantowane. Griffin szukał, ale nie znalazł chętnego, który chciałby zejść z gwarantowanego kontraktu i zamienić go na niegwarantowany i w efekcie zaoszczędzić na tym finansowo. Oddał więc go ostatecznie w lipcu 2015 roku do Portland, nie uzyskując "nic" w zamian, poza tzw wyjątkiem od wymian. Był on wart 10,5 mln dolarów i do wykorzystania przez kolejne 12 miesięcy. W lutym właśnie dzięki temu wyjątkowi Cavaliers mogli oddać do Orlando tylko młodego i niegrającego Jareda Cunninghama, aby wyjąć z Magic zarabiającego 8 mln dol. rocznie Frye'a. Ten rzucający za trzy i doświadczony center bardzo szybko stał się najlepszym rezerwowym w Cleveland i dziś jest kluczową częścią rezerwowej piątki Cavaliers z Jamesem (Dellavedova-Shumpert-Jefferson-James-Frye), która zdominowała początki drugich i czwartych kwart w tych play-offach.

10. Podpisanie w 2013 roku 2-letniej umowy z niewybranym w drafcie Matthew Dellavedovą

To wydarzyło się jeszcze w sierpniu 2013 roku. Po czterech latach gry na uczelni St. Mary's, Grant zaoferował dwuletni kontrakt 22-letniemu wówczas Matthew Dellavedovie. Niespełna trzy lata później "Delly" jest jednym z najlepszych graczy ligi w przeliczeniu boiskowej wartości na zarobki (1,3 mln dol. w tym sezonie), jest zabezpieczeniem na wypadek kontuzji Irvinga (grał średnio po 35 minut w zeszłorocznych Finałach) i graczem, który wspólnie z Jamesem i Frye'm współtworzy na boisku najefektywniejsze ustawienia Cavaliers. Jest "stocktonem" dla "malone'a" Jamesa, gdy te roluje do kosza. Trafia 40 proc. za trzy i będzie też niezwykle kluczowy w obronie w Finałach NBA na Currym.

Źródło artykułu: