Postawa Czarnogórca z pewnością zaskoczyła podopiecznych Saso Filipovskiego, którzy najmocniej nastawiali się na powstrzymanie Danny'ego Gibsona, który jest najlepszym strzelcem Polskiego Cukru Toruń w tym sezonie. Z tego zadania zielonogórzanie wywiązali się całkiem nieźle, bo Amerykanin zdobył dziewięć punktów, trafiając zaledwie dwa z jedenastu rzutów z gry!
Tak dobrze mistrzom Polski nie poszło już w starciu z Stevanem Miloseviciem, który zanotował potężne double-double na poziomie 18 punktów (8/10 za dwa, 2/3 za jeden) i 13 zbiórek. Czarnogórzec zebrał aż osiem piłek w ataku (sami zielonogórzanie mieli ich tylko trzy).
Saso Filipovski podkreśla, że to właśnie przegrana walka na deskach była kluczowym elementem w tym spotkaniu.
- Uważam, że naszym największym mankamentem w tym meczu były zbiórki. Naszym podkoszowym udało się zebrać tylko jedną piłkę w ofensywie, z kolei sam Milosević po drugiej stronie miał aż osiem zbiórek w ataku. To był klucz w tym meczu - mówi Słoweniec.
Zielonogórzanie w całym spotkaniu zanotowali jedenaście zbiórek mniej od gospodarzy. Mimo tego faktu mieli duże szanse na końcowe zwycięstwo. Zabrakło im jednak konsekwencji w ostatniej kwarcie, którą przegrali aż 15:26.
- Po trzech kwartach mieliśmy sporą przewagę i wydawało się nam, że mamy kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. To nas chyba trochę rozluźniło, bo pozwoliliśmy się gospodarzom otworzyć, którzy zaczęli niesamowicie trafiać - zaznacza Filipovski, który ma zastrzeżenia do gry swoich podopiecznych w defensywie. Na za dużo pozwolili gospodarzom z Torunia.
- Naszym celem w każdym meczu jest to, żeby zatrzymywać rywali na poziomie 70 punktów. Tego w tym spotkaniu się nie udało i dlatego Polski Cukier zasłużenie sięgnął po wygraną - podkreśla słoweński szkoleniowiec Stelmetu BC.