Wiślaczki awansując do rundy play off Euroligi koszykarek sprawiły sobie i klubowemu zarządowi wielką nagrodę. Wobec zajęcia czwartej pozycji w grupie stało się jasne, że przyjdzie im zmierzyć się właśnie z Fenerbahce Stambuł, które od początku sezonu na międzynarodowych parkietach poniosło tylko dwie porażki. Teoretycznie, analizując budżet oraz potencjał poszczególnych zawodniczek, małopolski zespół powinien uchodzić co najwyżej za ubogiego krewnego swojego rywala. Tyle, że sport bardzo często lubi przynosić niespodzianki. - Ekipa ze Stambułu bez wątpienia jest silna. Trzeba się mocno nabiegać i napocić, żeby sprawić jej trochę trudności. Dodatkowo posiada atut w postaci bardzo dobrego trenera - George'a Dikeoulakosa, który przecież pracował także w Polsce - ocenia Milka Bjelica, była skrzydłowa Lotosu Gdynia i Wisły Can Pack Kraków.
Reprezentantka Czarnogóry obecnie broni barw tureckiego Istanbul Universitesi SK, więc na bieżąco śledzi wyczyny przeciwnika zza miedzy, który lideruje tabeli tamtejszej ligi. Co uznaje za jego najmocniejszy punkt? - Niezwykle istotną rolę pełni Allie Quigley. To właśnie Amerykance w większości podporządkowuje się grę. Stanowi o poczynaniach ofensywnych, oddaje wiele rzutów. Jeżeli krakowianki zdołają ją powstrzymać, to będzie połowa sukcesu - mówi wprost wychowanka Crveny Zvezdy Belgrad.
Widać dzięki temu ile zależy do mądrze poukładanej defensywy. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza muszą skrupulatnie wypełniać zadania taktycznie i zostawiać niedawnej partnerce z drużyny (Quigley poprzednio występowała właśnie w Wiśle Can Pack) mało przestrzeni. Podobne podejście należy zastosować jeśli chodzi o Jantel Lavender, która również przyszła nad Bosfor spod Wawelu i odnalazła się tam wyśmienicie. To zadanie akurat przypadnie podkoszowym.
Czy zatem Biała Gwiazda zaskoczy kolejnego po Nadieżdzie Orenburg czy AGU Spor faworyta? - Może. Wypadałoby maksymalnie ograniczyć swobodę wspomnianej strzelczyni. Wtedy problem będzie mieć Fenerbahce - kończy Bjelica.