Środowe spotkanie kaliskiego AZS i Big Star Tychy nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem pośród kaliszan. Na pojedynek wybrało się tylko około stu widzów (w tym grupka kibiców przyjezdnych). Trudno się temu dziwić, bowiem AZS nie rozpieszcza kibiców swoimi wynikami, szczególnie przed własną publicznością.
Mecz pomiędzy tymi drużynami rozpoczął się od dość niespodziewane lepiej dla gospodarzy. Szybko wyszli na prowadzenie głównie za sprawą serii celnych rzutów z dystansu. Dwa trafienia Michała Krajewskiego i jedno Łukasza Olejnika zza linii 6.25m wyprowadziły "akademików" na pierwsze prowadzenie w starciu (9:5). Mocno zmobilizowani przez swojego trenera goście szybko zabrali się do odrabiania strat. Świetny okres miał Krzysztof Mielczarek, który kolejnymi dobrymi akcjami dał sygnał do ataku przyjezdnym, którzy już po chwili mięli dziewięć punktów przewagi nad swoimi rywalami (9:18). Jednak od czasu, który dla swojej drużyny wziął trener Marek Białoskórski do kosza trafiali już tylko zawodnicy AZS, co na koniec kwarty ostatecznie pozwoliło wyrównać stan pojedynku.
Od początku kolejnej kwarty spotkania na swoich przeciwników agresywnie ruszyła ekipa spod znaku "wielkiej gwiazdy". Bardzo dobrymi akcjami popisywał się młody Damian Kulig. Ten wysoki gracz był tego dnia nie do zatrzymania pod koszem gospodarzy. Z pomocą kolegów z zespołu zdobywał kolejne "oczka" pozwalając tym samym utrzymywać przewagę wypracowaną w pierwszej odsłonie. Przebudzenie kaliszan nastało, kiedy z ławki rezerwowych podniósł się ich kapitan. Cztery trafienia, w tym dwa z dystansu, doprowadziły do wyniku 36:35 na dziesięć sekund przed zakończeniem połowy. Gospodarze byli już chyba myślami w szatni, bo nie przeszkodzili ekipie z Tychów oddać trzypunktowego rzutu, który ustalił wynik po pierwszych dwudziestu minutach.
Garstka kibiców zgromadzonych w kaliskiej hali mogła być zadowolona z postawy swojego zespołu, który nie przestraszył się trzeciej drużyny ligowej tabeli mającej tylko jedno zwycięstwo mniej od lidera. Wynik nie pozwalał jej jednak na spokojne oglądanie spotkania, bo w pamięci mięli jeszcze katastrofalną drugą połowę z meczu z Zastalem. Na szczęście powtórki tamtych wydarzeń nie było, choć przerwa lepiej wpłynęła na Big Star. Tuż po niej, podobnie jak w części poprzedniej, ruszyli do zdecydowanych ataków. Na wyróżnienie zasłużył Damian Kulig, który zdobył aż dziesięć punktów z rzędu w swojej ekipie. Mimo tego gospodarze nie poddawali się. Akcje Krajewskiego i Piotra Warawki pozwoliły nawiązywać kontakt punktowy z tyszanami. Przed ostatnimi minutami starcia na tablicy świetlnej widniał wynik 53:61 i przed czwartą częścią gry nic nie było jeszcze przesądzone.
Najważniejszy okres meczu układał się po myśli ekipy z najstarszego miasta w Polsce. Już na samym początku AZS zniwelował przewagę gości do jednego punktu. Stało się tak na sześć minut przed końcem, kiedy Łukasz Olejnik kolejny raz celnie rzucił za trzy punkty. Od tej akcji w szeregach "akademików" zaczęło się coś psuć. Nieporadność w obronie i niedobre zagrania w ataku spowodowały straty, których w spotkaniu nie dało się już odrobić, pomimo zejścia z boiska najskuteczniejszego na parkiecie Damiana Kuliga. Za późno Michał Krajewski i spółka zaczęli szukać okazji do wyrównania i po czterech kwartach lepsi okazali się przyjezdni.
Dla kaliskich koszykarzy była to czternasta porażka w obecnych rozgrywkach, która zepchnęła ich na trzynastą pozycję w tabeli. Big Star nadal zajmuje trzecie miejsce z takim samym dorobkiem, jak Polonia 2011 Warszawa. O kolejne zwycięstwo powalczą już w sobotę w Tychach gdzie zagrają z Żubrami Białystok, natomiast AZS wybierze się do Tarnobrzegu na spotkanie z Siarką.
AZS PWSZ OSRiR Kalisz - Big Star Tychy 70:81 (18:18, 18:20, 17:23, 17:20)
AZS: Olejnik 18, Krajewski 15, Warawko 12, Kalinowski 10, Józefowicz 9, Malona 6, Buczyniak 0
Big Star: Kulig 25, Pacocha 14, Mielczarek 13, Frankowski 11, Pustelnik 6, Bzdyra 5, Zmarlak 4, Radwan 3, Markowicz 0