Nie ma co owijać w bawełnę - dla AZS-u niedzielny pojedynek był szansę na dopisanie do swojego dorobku łatwych punktów. Koszalinianie oczekiwań swoich kibiców nie zawiedli. A Start? Nadal jest w głębokim kryzysie. Lublinianie przegrali dziewiąty mecz z rzędu. Ostatni raz smaku zwycięstwa zaznali 13 grudnia i tym samym w dalszym ciągu okupują ostatnie miejsce w tabeli TBL.
W zasadzie już pierwsza kwarta niedzielnej batalii ustawiła częściowo dalsze jej losy. AZS rozpoczął mecz od prowadzenia 7:0 i nie oddał go już do ostatniej syreny, mimo że kilka razy goście naprawdę mocno postraszyli faworytów tego pojedynku. Szalenie skuteczny w pierwszej kwarcie był przede wszystkim Patrik Auda, który tylko w tym fragmencie meczu uzbierał na swoim koncie 12 punktów. A jego drużyna prowadziła z rywalem już nawet 14 "oczkami"!
Po krótkiej przerwie prowadzenie koszalinian wzrosło do 17 punktów i wydawało się, że dalsze fragmenty meczu będą spacerkiem. Czujność gospodarzy wyraźnie została jednak uśpiona. Na początku trzeciej odsłony bowiem przewaga AZS-u stopniała do 6 punktów. Szczególnie aktywni, a co ważniejsze - skuteczni byli Alan Czujkowski i Jarosław Trojan.
Goście mogli sobie w tym spotkaniu pluć w brodę. Czwartą kwartę rozpoczęli bowiem od runu 7:0 i gdyby na początku meczu nie dali rywalowi tak mocno się "rozbujać", to spotkanie mogłoby dla nich potoczyć się inaczej. Gdyby...
AZS miał jednak pełen komfort w ataku, bo to rywale cały czas musieli gonić. Tak czy inaczej - koszalinianie na pewno na zwycięstwo w tej batalii zasłużyli. Na indywidualne pochwały w ich szeregach zasłużyli wspomniany Auda, Piotr Dąbrowski i mądrze prowadzący grę zespołu Stefhon Hannah.
AZS Koszalin - Start Lublin 84:76 (25:13, 18:19, 22:19, 19:25)
AZS: Auda 21, Hannah 17, Mielczarek 14, Dąbrowski 10, Pechacek 8, Łukasiak 6, Witliński 4, Nowakowski 2, Wadowski 2, Walton, Śpica.
Start: Trojan 16, Czujkowski 16, Kellogg 13, Małecki 10, Grzeliński 7, Jeftić 5, Kowalski 5, Ciechociński 2, Myśliwiec 2, Popović, Poole.