[tag=35277]
Russell Robinson[/tag] w minionym sezonie wystąpił w 30 meczach Stelmetu Zielona Góra. Amerykanin średnio na parkiecie spędzał 18 minut - w tym czasie zdobywając 9,8 punktu i 2,6 asysty. 29-letni gracz z bardzo dobrej strony pokazał się w finałowych starciach przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec (przeciętnie 10 oczek w spotkaniu).
Amerykanin nie został jednak na dłużej w Zielonej Górze. Co prawda obie strony prowadziły negocjacje, ale ostatecznie nie udało się podpisać nowej umowy.
Mówiło się, że koszykarz żąda zbyt dużej podwyżki, ale w rozmowie z naszym serwisem gracz zdementował te informacje. - To bzdura! Po prostu mojemu agentowi nie udało się zawrzeć porozumienia z klubem. Kilka szczegółów nie udało się dogadać. Czasami takie rzeczy się zdarzają - mówił Robinson, który jednocześnie dodał, że żałuje, iż nie podpisał nowej umowy i nie został na dłużej w Winnym Grodzie, by grać o jak najwyższe cele.
- Uważam, że moje życie byłoby łatwiejsze, gdybym nie odchodził ze Stelmetu BC. Żałuję, bo zespół z Zielonej Góry zawsze gra o najwyższe cele. Tak się jednak nie stało i nie ma co tego rozpamiętywać. Staram się pozytywnie patrzeć do przodu - podkreślił.
Amerykanin długo nie mógł znaleźć nowego pracodawcy. W końcu podpisał kontrakt z grecką Kavalą, ale spędził tam jedynie kilka tygodni. Później po niego zgłosili się działacze King Wilków Morskich Szczecin, którzy zaproponowali mu umowę do końca sezonu. Przyjął ją, bo chce pomóc drużynie awansować do pierwszej "ósemki".
Robinson ma za sobą trzy mecze w barwach nowej drużyny. Dwa z tych spotkań okazały się zwycięskie dla szczecińskiej ekipy, a Amerykanin rzucił w tych pojedynkach łącznie 34 punkty. - Jest naszym mocnym punktem - takie głosy dochodzą z obozu King Wilków.