Polpharmie zabrakło spokoju w kluczowym momencie gry " Na taki rzut w końcówce musieliśmy uważać"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W środowy wieczór Polpharma Starogard Gdański uznała wyższość King Wilków Morskich Szczecin i była to jej już druga porażka z rzędu. Kociewskie Diabły przegrały na Pomorzu Zachodnim 73:83.

Od początku spotkania w Szczecinie panowała twarda walka, ale zdecydowanie lepiej do gry weszli przyjezdni, którzy bardzo szybko zapewnili sobie 12-punktową przewagę. Goście świetnie realizowali założenia taktyczne, grając spokojnie w ataku oraz bardzo dobrze w defensywie.

Problemy Polpharmy rozpoczęły się, gdy trafiać zaczął Łukasz Majewski. Dzięki świetnej dyspozycji kapitana King Wilków Morskich, gospodarze szybko odrobili straty, a co więcej schodząc na przerwę prowadzili 44:40.

- Był to mecz walki, pozwoliliśmy na trochę za dużo rzutów za trzy punkty i nie udało się tego zatrzymać - mówił tuż po zakończeniu gry, Marcin Flieger, kapitan gości.

Należy przyznać, iż starogardzianom zabrakło przede wszystkim spokoju w ostatnich minutach gry. Gdy na 7 minut przed końcem za trzy punkty trafił Michael Hicks wydawało się, iż Kociewskie Diabły będą w stanie wywieźć dwa punkty z trudnego terenu. Ostatecznie kluczowym momentem całego widowiska okazała się końcówka czwartej kwarty i trójka Pawła Kikowskiego. Po niej rozzłoszczony na swoich podopiecznych szkoleniowiec Polpharmy ukarany został przewinieniem technicznym, a z dystansu trafił jeszcze Frank Gaines i biało-niebieskim trudno było odrobić już 10-punktową stratę do rywala.

- Myślę, że trójka Pawła Kikowskiego była kluczowa - podkreślał Flieger. - Oni odskoczyli na 6 punktów, a mając naprzeciwko siebie takiego zawodnika jak Kiko to myślę, że musieliśmy zdecydowanie bardziej uważać, przede wszystkim w końcówce meczu - analizował.

Komentarze (0)