Podopieczni Randy'ego Wittmana odrobili 18 punktów straty, doprowadzili do wyrównania niespełna sześć minut przed końcem spotkania, ale ostatecznie znów musieli uznać wyższość przeciwników. To piąty taki przypadek w sześciu ostatnich meczach, a trzeci z rzędu.
Katem Washington Wizards okazał się tym razem skrzydłowy, Danilo Gallinari. 27-latek zaaplikował rywalom dwa ważne rzuty, dzięki czemu Denver Nuggets prowadzili 105:99, a następnie także 109:105. Włoch w sumie zapisał na swoim koncie 26 punktów, pięć zbiórek i sześć asyst, trafiając 4 na 5 oddanych prób zza łuku.
W czwartkowym spotkaniu nie błyszczał lider stołecznych, John Wall. Uczestnik nadchodzącego Meczu Gwiazd miał 17 oczek, siedem zebranych piłek i dziewięć kluczowych podań, aczkolwiek umieścił w koszu tylko 5 na 17 rzutów z gry. - To dla mnie ogromny zaszczyt. Wspaniale być wybranym w głosowaniu przez trenerów - komentował Wall, dodając: - Jestem bardzo szczęśliwy, że wezmę udział w tym wydarzeniu, ale sposób, w jaki gramy i to, iż przegrywamy mecze jest dla mnie najważniejsze. Teraz o to się martwię.
Walla zatrzymali młodzi obwodowi Bryłek, Emmanuel Mudiay i Gary Harris. 19-letni debiutant, urodzony w Republice Konga zdobył cenne 20 punktów w 31 minut. - To najszybszy facet, jaki kiedykolwiek grał przeciwko mnie! - mówił do trenera, Mike'a Malone'a pełny podziwu wobec możliwości zawodnika Wizards Mudiay.
Marcin Gortat spisał się bez zastrzeżeń. Jedyny Polak w NBA uzbierał tego wieczoru 12 oczek (5/8 za 2, 2/2 za 1), 10 zbiórek i dwa bloki, a ponadto popisał się efektownym wsadem nad Jusufem Nurkicem. Dla łodzianina, to piąte double-double w sześciu ostatnich spotkaniach.
Co ciekawe, aż siedmiu zawodników stołecznych przekroczyło próg dziesięciu punktów. Najwięcej, 20 oczek miał Garrett Temple, a 17, tyle co Wall, zanotował Bradley Beal. Ostatecznie na niewiele się to zdało, bo drużyna ze stolicy USA znów opuszczała parkiet na tarczy. O przełamanie niemocy w następnym występie będzie im niezwykle ciężko. Ostatniego dnia stycznia rywalem Czarodziei będą Houston Rockets.
W czwartek znajdujących się blisko fazy play-off na Zachodzie Sacramento Kings zatrzymali New Orleans Pelicans. Luizjańczycy małymi krokami zbliżają się do grona zespołów, które na finiszu będą walczyć o awans do posezonowych rozgrywek. Triumf nad Królami podreperował ich bilans do stanu 17-28.
Drużyna prowadzona przez Alvina Gentry'ego, wygrywając pierwszą kwartę 37:19 szybko wypracowała sobie przewagę i strzegła jej do samego końca. To był dzień Ryana Andersona. Skrzydłowy zdobył aż 36 punktów (30 w pierwszej połowie) i zebrał dziewięć piłek. - Oczywiście, Ryan był wielki, ale myślę, że reszta chłopaków także stanęła na wysokości zadania - mówił Gentry.
Pau Gasol wrócił do Staples Center! Hiszpan, który spędził siedem sezonów w Los Angeles Lakers znów miał okazję zaprezentować się fanom z Miasta Aniołów. - To dla mnie ekscytując, być z powrotem na tym parkiecie - komentował 36-latek, zaznaczając: - Nie muszę udowadniać sobie, w jakim miejscu jest moja kariera. Myślę, że wciąż zaliczam się do grona elitarnych zawodników tej ligi i postaram się, aby tak było najdłużej, jak się da.
Chicago Bulls rozbili Jeziorowców 114:91, a sam Gasol był bliski skompletowania triple-double (21 punktów, 12 zbiórek, siedem asyst). Były klubowy kolega podkoszowego, Kobe Bryant miał w czwartek 10 oczek, trafiając 4 na 13 oddanych rzutów.
Toronto Raptors pokonali New York Knicks i zanotowali 10. zwycięstwo z rzędu! To najdłuższe pasmo sukcesów w historii organizacji z Kanady.
Wyniki:
Indiana Pacers - Atlanta Hawks 111:92 (27:24, 24:20, 31:31, 29:17)
(Ellis 25, Turner 20, Hill 18 - Teague 20, Horford 14, Safolosha 13)
Washington Wizards - Denver Nuggets 113:117 (29:29, 29:35, 21:27, 34:26)
(Temple 20, Beal 17, Wall 17, Nene 15 - Gallinari 26, Mudiay 20, Barton 15, Jokic 15)
Toronto Raptors - New York Knicks 103:93 (27:21, 26:22, 20:20, 30:30)
(DeRozan 26, Lowry 26, Joseph 11 - Afflalo 20, Grant 13, Vujacic 13, Galloway 12)
Memphis Grizzlies - Milwaukee Bucks 103:83 (23:27, 27:14, 26:21, 27:21)
(Green 21, Gasol 15, Allen 13, Barnes 13, Lee 13 - Monroe 21, Middleton 15, Carter-Williams 10)
New Orleans Pelicans - Sacramento Kings 114:105 (37:19, 26:34, 29:26, 22:26)
(Anderson 36, Holiday 25, Cole 17 - Cousins 26, McLemore 26, Rondo 17)
Los Angeles Lakers - Chicago Bulls 91:114 (15:32, 25:26, 31:32, 20:24)
(Clarkson 16, Young 14, Randle 14, Bryant 10 - Butler 26, Gasol 21, Rose 16)
Michał Szyba: Teraz jest mi wstyd
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.