Jarosław Krysiewicz: Musieliśmy zmiażdżyć Asseco

- Powiedziałem przed meczem, że pierwszy mecz z Asseco był w naszej pamięci. Dlatego nie tyle, co chcieliśmy się zrewanżować, co po prostu musieliśmy zmiażdżyć ich za to, co tam się stało - mówi Jarosław Krysiewicz po wygranej nad gdynianami.

Przed meczem z Asseco Gdynia wszyscy w zespole Polfarmexu Kutno myśleli o jednym - zrewanżować się rywalom za porażkę z pierwszej rundy sezonu zasadniczego. Ekipa Jarosława Krysiewicza przegrała w Gdyni 62:71, choć wynik nie oddaje w pełni oblicza meczu. Przez trzy kwarty kutnianie byli tłem dla przeciwnika, przegrywając np. do przerwy 18:39.

W poniedziałek, już w roli gospodarza, Polfarmex wziął srogi rewanż na gdynianach. Prowadząc do przerwy aż 43:18, ostatecznie wygrał 75:44. Po zakończeniu spotkania trener Krysiewicz nie krył więc zadowolenia.

- Gratulacje dla moich chłopaków, a przede wszystkim... gratulacje za drugą połowę. Wbrew pozorom, ciężko się gra, gdy do przerwy zawody mogłyby być właściwie zakończone. Dlatego podwójne gratulacje dla moich zawodników za to, że utrzymali dobre napięcie, sportową złość i walczyli aby rozmiary zwycięstwa były jak najwyższe. Nie wiadomo czy gdzieś w kontekście walki o ósemkę te małe punkty nie będą decydowały - powiedział trener Polfarmexu.

Co ciekawe, szkoleniowiec kutnowskiej drużyny już w przedmeczowym wywiadzie dla telewizji stwierdził, iż jego zawodnicy muszą zdeklasować Asseco i są żądni zemsty. I słowa te powtórzył również na konferencji po zakończeniu pojedynku.

- Powiedziałem przed meczem, i też w szatni, że pierwszy mecz z Asseco był w naszej pamięci. Ja miałem w pamięci zwłaszcza tę bardzo słabą, pierwszą połowę... Dlatego nie tyle, co chcieliśmy się zrewanżować, co po prostu musieliśmy zmiażdżyć Asseco za to, co tam się stało. I myślę, że w pewnym sensie, poprzez tę naszą sportową złość, to nam się udało - stwierdził trener Polfarmexu.

Szala zwycięstwa na korzyść gospodarzy zaczęła się przechylać od drugiej kwarty. Wówczas to polska piątka z udziałem m.in. Grzegorza Grochowskiego, Mateusza Bartosza czy Michała Gabińskiego zanotowała serię aż 19:0!

- Duże słowa uznania dla polskich zawodników. Gdy w drugiej kwarcie trener Tane Spasev wykorzystał swój drugi czas, uznaliśmy, że wychodzimy zmienną obroną. Gdynianie nie mieli na to odpowiedzi, a ich trener nie mógł już zareagować. Nam tymczasem wszystko się udawało i nikt nie mógł nam przerwać - dodał Krysiewicz, kończąc swoją wypowiedź - Żadne spotkanie nie jest perfekcyjne, ale akurat ten pojedynek taktycznie rozegraliśmy bardzo dobrze. Cieszę się, że - to słowo koniecznie w cudzysłowie - "zmiennicy" zagrali tak skutecznie. Punkty zawodników z ławki, 41:10 na naszą korzyść, mówią praktycznie wszystko.

Komentarze (0)