Zielonogórzanie już od początku spotkania mieli problem z Zenitem Sankt Petersburg. Rosjanie narzucili swój styl gry i szybko zbudowali przewagę. - Bardzo słabo zagraliśmy w obronie. Nie byliśmy tak atletyczni, tak mocni fizycznie, nie walczyliśmy jak powinniśmy. Trudno cokolwiek powiedzieć. Zawaliliśmy ten mecz. Chcieliśmy, żeby było inaczej, ale się nie udało. Mecz ewidentnie nam nie wyszedł, nie wpadały rzuty. Zabrakło jeszcze jednego kroku, podniesionej ręki, by komuś przeszkodzić w oddawaniu rzutu na łatwej pozycji - przyznał Przemysław Zamojski.
Po pierwszej połowie Stelmet BC Zielona Góra przegrywał różnicą 19 punktów i już wówczas było jasne, że mistrzom Polski o wygraną z Zenitem będzie bardzo trudno. - Zenit to na pewno wyróżniająca się drużyna w rozgrywkach Pucharu Europy, ale myślę, że wina przede wszystkim leży po naszej stronie. Zawaliliśmy pierwszą połowę, a tak naprawdę to ona ustawiła później całe spotkanie. Walczyliśmy do końca, by zniwelować stratę, bo tutaj ważne są wszystkie punkty - ocenił reprezentant Polski.
Podopieczni Saso Filipovskiego po raz kolejny mieli problem w defensywie, co wykorzystywali koszykarze z Rosji. - Myśleliśmy, że po wyjazdowym meczu w Koszalinie wracamy na dobre tory, a tutaj znowu straciliśmy ponad 90 punktów i to we własnej hali. To boli. Musimy trenować jeszcze ciężej. Postaramy się zniwelować błędy. Obejrzymy spotkanie, postaramy się wyciągnąć wnioski i w przyszłości grać lepiej - powiedział Zamojski.