Radosław Hyży wraca do starej roli " Otrzymałem dużo pomocy ze strony klubu i trenera"

WKS Śląsk Wrocław od 25 października pozostaje bez zwycięstwa w TBL. W niedzielę wrocławianie przegrali na Kociewiu z Polpharmą Starogard Gdański 63:78. Był to ostatni mecz Radosława Hyżego w roli pierwszego trenera zespołu.

W Starogardzie Gdańskim przyjezdni od początku prezentowali się bardzo dobrze, grając z ogromną motywacją. Gospodarze mieli problem ze znalezieniem sposobu na Jarvisa Williamsa. Amerykanin w całym spotkaniu zanotował efektowne 21 punktów, 17 zbiórek, a także wymusił 8 fauli.

Dobrym ruchem Mindaugasa Budzinauskasa było wystawienie na gracza zza oceanu Romana Szymańskiego, który nieźle radził sobie w obronie. W czasie gdy środkowy przebywał na parkiecie, Farmaceuci wyszli na prowadzenie 33:20 i wtedy wydawać się mogło, że losy pojedynku będą już rozstrzygnięte. Ostatecznie podopieczni pełniącego funkcję pierwszego szkoleniowca w tym starciu Radosława Hyżego wrócili do gry i na przerwę schodzili jedynie przegrywając różnicą 4 "oczek" (33:37)

Druga połowa należała już jednak zdecydowanie do Kociewskich Diabłów, które w kolejnym meczu po przerwie poprawiają zdecydowanie obronę i ostatecznie wygrywają po raz czwarty z rzędu. W oczy rzuca się przede wszystkim aż 17 strat WKS Śląska Wrocław, w tym 9 przechwytów zanotowali koszykarze ze Starogardu Gdańskiego. Inne statystyki obu drużyn prezentują się porównywalnie, nie oddając wysokiej porażki gości w tym dniu.

- Ja bym powiedział, że straty i łatwe punkty spod kosza były decydujące - analizował Radosław Hyży. - Widzieliśmy w trakcie meczu szansę, ale jej nie wykorzystaliśmy. Szkoda mówić, że to kolejna szansa, kolejna nauka itd. Musimy od poniedziałku usiąść i popatrzyć. Te małe rzeczy, małe elementy na pewno są do poprawienia - dodawał.
  
- W tym meczu chcieliśmy zacieśnić strefę podkoszową i ograniczyć rzuty wysokich zawodników, ale w trakcie meczu przyszło zmęczenie - kontynuował Hyży. - Mamy mniejszą rotację niż byśmy chcieli i to zdecydowało, te małe rzeczy. 15 punktów może wygląda na papierze dużo, ale w meczu to jest kilka akcji - wymieniał.

Dla Radosława Hyżego spotkanie na Kociewiu było ostatnim w roli pierwszego trenera. Były świetny koszykarz pełniący funkcję asystenta Emila Rajkovica otrzymał takową szansę niejako z konieczności, po tym jak Macedończyk został zawieszony za obrazę sędziego.

- Otrzymałem dużo pomocy ze strony klubu, jak i trenera Rajkovica i za to im bardzo dziękuję - podkreślał Hyży. - Przez to te trzy mecze były dla mnie łatwiejsze, niż mogło się to wydawać. Teraz wracam na swoje poprzednie stanowisko - zakończył.

Komentarze (2)
avatar
HalaLudowa
11.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, nie żyje nam. To mówiłem ja Hyży, przepraszam, Jarząbek trener drugiej klasy