Wrocławska Ślęza do Siedlec na mecz z MKK jechała jako zdecydowany faworyt i z roli tej wywiązała się znakomicie. Podopieczne Algirdasa Paulauskasa prowadziły od samego początku i nawet przez chwilę ich sukces w tej konfrontacji nie był zagrożony.
- Może to trochę nie fair w stosunku do rywala, ale przy naszej sile i potencjale musieliśmy ten mecz wygrać - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej litewski szkoleniowiec.
Trudno się nie zgodzić ze słowami Paulauskasa. Patrząc na kadrę wrocławskiego zespołu oraz na olbrzymie problemy kadrowe i organizacyjne teamu z Siedlec, każde inne rozwiązanie byłoby wielką sensacją.
Wrocławianki szybko ustawiły sobie mecz. W pierwszej kwarcie doskonale grały Sharnee Zoll i Katarzyna Krężel, czym napędziły dobrą grę swoich koleżanek. Efektem tego była wygrana 93:65.
- Od początku byłyśmy odpowiednio skoncentrowane i był to dla nas naprawdę dobry mecz. Była dobra obrona, która pozwalała nam dobrze grać szybkim atakiem, a to dawało nam dużo punktów. Reasumując to był dla nas dobry mecz - oceniła spotkanie Sandra Linkeviciene, litewska rozgrywająca Ślęzy.
Małą rysą na występie wrocławianek jest trzecia kwarta, w której MKK zdobyło aż 28 punktów, odrabiając nieco strat do rywalek. - Tak, trzecia kwarta była wyjątkiem. Przeciwnik zagrał agresywnie. Na szczęście potem wróciłyśmy do naszej gry, której efektem jest końcowy wynik i wysoka przewaga - dodała Linkeviciene, która na swoim koncie zapisała w tym meczu 10 punktów, 4 przechwyty i 3 zbiórki, a wszystko to w zaledwie 18 minut.
Wygrana w Siedlcach była dla Ślęzy dziewiątym triumfem w trzynastym meczu tego sezonu. Taki bilans pozwoli drużynie z Wrocławia spędzić święta na wysokiej czwartej pozycji z niewielką stratą punktową do podium.