W miniony weekend Energa Toruń pokonała we własnej hali JAS-FBG Zagłębie Sosnowiec i to jedyne z czego mogą się cieszyć w Grodzie Kopernika. Katarzynki zagrały bardzo słabo.
- Osobiście jestem zadowolona ze zwycięstwa, jednak przed nami dużo ciężkiej pracy na treningach, bo mamy sporo do poprawienia - skwitowała mecz Matee Ajavon, bohaterka Katarzynek, która w starciu z beniaminkiem uzyskała 21 punktów, 4 zbiórki i tyle samo asyst.
Głównym problemem torunianek w tym meczu była ofensywa i - to już standard - liczba strat. W meczu z JAS-FBG Zgałębiem Energa zapisała ich na swoim koncie aż 24, a w ostatnich czterech meczach (czyli od momentu powrotu na ławkę trenerską Omanicia) łącznie 108!
O ile w starciach z drużynami JTC Pomarańczarnią MUKS Poznań i KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski liczba strat nie przekładała się na problemy ze zdobywaniem pokaźnej ilości punktów, o tyle w niedzielnym starciu z beniaminkiem torunianki na swoim koncie zapisały już tylko 54 oczka.
- Ten mecz był dobry jedynie w defensywie. W ataku męczyliśmy się strasznie i jest to dla mnie dziwne, bowiem w poprzednim sezonie, z podobnym składem, niemal co mecz byliśmy blisko granicy stu punktów - przekonuje Elmedin Omanić.
Gdzie leży główny problem? Jednym z nich na pewno są osoby Shae Kelley i Sviatlany Kudrashovej. Trener Omanić zawsze dobierał sobie koszykarki spoza granic naszego kraju, które grają kreatywnie i same są w stanie zdobywać duże sumy punktów. Po tych dwóch zawodniczkach zupełnie tego spodziewać się nie można, a o Kelley jedyne co można powiedzieć to fakt, że po prostu jest w Enerdze.
Nieprzypadkowo pojawiają się opinie, że obie te zawodniczki mają małe szanse na powrót do Grodu Kopernika po przerwie świątecznej.