W ciągu 15 minut sobotniego starcia z Anwilem Włocławek koszykarze Polpharmy Starogard Gdański zdobyli aż 35 punktów i w połowie drugiej kwarty prowadzili różnicą 10 oczek. Od tego momentu defensywa gospodarzy wyglądała już tylko lepiej - do samego końca spotkania, przez dwie i pół kwarty, starogardzianie zgromadzili tylko 34 punkty, a Anwil ostatecznie pokonał rywala 84:69.
To nie pierwszy mecz, w którym Kociewskie Diabły mają problem z rozgrywaniem albo samych końcówek, albo całych drugich połów. Mecz z Anwilem w Hali Mistrzów nie był dotychczas wyjątkiem. Wcześniej starogardzianie oddali w ten sposób spotkania z Polfarmexem Kutno i Polskim Cukrem Toruń.
Przeciwko Polfarmexowi Polpharma, będąca gospodarzem tamtego starcia, przegrywała do przerwy tylko 39:42. W drugiej połowie zawodnicy Dariusza Szczubiała byli jednak gorsi od swoich rywali o kolejne dziesięć oczek i ostatecznie musieli uznać wyższość kutnian 81:94.
Bardzo dziwny przebieg miało natomiast starcie z Polskim Cukrem. Po 30 minutach wyrównanej walki ostateczny wynik był sprawą absolutnie otwartą. Torunianie prowadzili co prawda, ale nieznacznie, bo 58:53. To jednak, co wydarzyło się w czwartej odsłonie, przejdzie do historii polskiej koszykówki. Polpharma zdobyła w ciągu 10 minut tylko... dwa (!) punkty, pudłując wszystkie 14 prób z gry! Końcowy wynik 76:55 absolutnie nie odzwierciedlał przebiegu spotkania.
Podobnie jak we Włocławku. Anwil wygrał ostatecznie różnicą 15 punktów, choć jeszcze przed przerwą przegrywał dziesięcioma oczkami. A w 26. minucie wynik oscylował wokół remisu, 51:50.
- Co tydzień mówię właściwie to samo: popełniamy zdecydowanie za dużo strat. Dzisiaj dołożyłbym do tego za słabą skuteczność w drugiej połowie. Niestety, gdy nie trafia się do kosza, nie da się wygrywać w ekstraklasie - trener Szczubiał nawet nie próbował udawać na konferencji prasowej, że stara się znaleźć pozytywny w grze swoich zawodników.
Pytanie tylko, czy taka postawa koszykarzy nie obarcza również samego szkoleniowca? W trudnym momencie, w jakim jest obecnie Polpharma, zespołowi potrzeba przede wszystkim spokoju, a nie ciągłych zmian i przysłowiowego mieszania w kotle. Tymczasem skład Kociewskich Diabłów różni się obecnie od tego, jaki miał być pierwotnie i jaki przygotowywał się do sezonu, a to nie pomaga w stabilizacji.
Dodatkowo, same decyzje doświadczonego trenera w meczu z Anwilem budzą znaki zapytania. Bardzo skuteczny w pierwszej połowie J.T. Tiller w drugiej części meczu oddał tylko jeden rzut (Celny, z ośmiu metrów za trzy. Symbolika tego zagrania była wymowna. Amerykanin jakby zdenerwowany, że nie uczestniczy zbyt aktywnie w ofensywie zespołu, przymierzył z daleka i trafił), a pudłujący po przerwie Damien Kinloch (tylko 1/5 z gry, przed zmianą stron 3/5) nie ustąpił miejsca efektywnemu, a przebywającemu rzadko na parkiecie Romanowi Szymańskiemu (4/4 z gry w 10 minut).
Walcząc z Anwilem, Polpharma potrzebowała dobrej gry nie tylko swoich kluczowych zawodników, ale i również zmienników. Potrzebowała również spokoju w grze, a tego wyraźnie brakowało.