Podopieczni Saso Filipovskiego w pewnym momencie prowadzili już różnicą nawet 21 punktów. Ostatecznie Biało-Zieloni pokonali ekipę ze Szczecina 98:92. - Pokazaliśmy kły, ale nikt za ładną koszykówkę nie daje dodatkowych punktów. Nadal szukamy zwycięstwa, które jest nam potrzebne, by otworzyć głowę. Wiedzieliśmy, że w Zielonej Górze jest trudny teren i chcieliśmy dać z siebie wszystko. Za długi był przestój w drugiej kwarcie. Chcieliśmy sobie za dużo pomagać pod koszem, a Stelmet z otwartych rzutów karał nas na niesamowitej skuteczności w pierwszej połowie. Odbiło się to na wyniku. W drugiej połowie chcieliśmy wrócić, ale było ciężko - podsumował Łukasz Majewski.
92 oczka zdobyte przez zespół Marka Łukomskiego w konfrontacji ze słynącymi z mocnej obrony mistrzami Polski to mały sukces King Wilków Morskich Szczecin. Nie wystarczyło to jednak do triumfu w Winnym Grodzie. - Grając na wyjeździe z tak klasową drużyną jak Stelmet, to nie możemy pozwolić zdobyć rywalom 98 punktów. Wtedy nie ma w ogóle co myśleć o zwycięstwie. Nie ukrywajmy, że przeciwko mistrzom Polski graliśmy w ataku czasem lepiej, czasem gorzej, a mimo wszystko rzuciliśmy 92 oczka i daj Boże, byśmy tak zawsze grali. Abyśmy wygrali, Stelmet musiałby zdobyć jednak wiele mniej punktów - dodał kapitan szczecińskiej ekipy.
- Jedyne pozytywy, jakie mimo wszystko można znajdować w naszej grze, to fakt, że przeciwko Stelmetowi czasami lepiej wyglądała nasza postawa w ataku i obronie, a mieliśmy z tym problem we wcześniejszych meczach. Przed nami kolejny tydzień ciężkiej pracy - zakończył Łukasz Majewski.