Działacze PZKosz nie próżnują i chociaż na razie kontaktują się z Dickau za pomocą poczty elektronicznej, to już zaplanowali spotkanie z zawodnikiem i jego ojcem. Prezes Roman Ludwiczuk wyrobił już sobie bowiem amerykańską wizę i 20. stycznia wraz z Kazimierzem Mikołajcem, wiceprezesem do spraw szkolenia, ma wylecieć do Los Angeles. Wiele wskazuje na to, iż ojciec Amerykanina chce, by jego syn zagrał dla Polski, bowiem dostarczył już dokumenty potwierdzające polskie korzenie zawodnika. Pradziadek Dana jest Polakiem, który wyemigrował z naszego kraju przed I Wojną Światową i nazywa się Józef Ochałek.
Jeśli nie Dan Dickau, to PZKosz zastanawia się także nad Chrisem Thomasem, byłym graczem Anwilu Włocławek, jednak ten gracz nie ma polskich korzeni, a zaledwie żonę Polkę.