Zespół prowadzony przez Przemysława Szurka sprawił w środę sporo problemów Spójni Stargard Szczeciński, z którą przegrał ostatecznie 62:68. Jeszcze bardziej wyrównany pojedynek stoczył trzy dni wcześniej w Pruszkowie z niepokonanym Zniczem Basket. To spore zaskoczenie, gdyż Biofarm Basket Poznań w I lidze znalazł się dzięki rozszerzeniu rozgrywek. W poprzednich sezonach zdolna młodzież szkoliła się na parkietach II ligi, gdzie nie zajmowała czołowych lokat. Potrafiła jednak zdobywać medale mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych. Teraz jest wspierana także przez trzech doświadczonych graczy: Adama Metelskiego, Michała Szydłowskiego oraz Tomasza Smorawińskiego.
WP SportoweFakty: Zagraliście w środę mecz 5. kolejki I ligi. Za wami następny emocjonujący pojedynek w Poznaniu. Do samego końca liczyliście się w walce o zwycięstwo ze Spójnią Stargard Szczeciński.
Przemysław Szurek: To prawda, aczkolwiek widział pan ile mieliśmy szans na przechylenie zwycięstwa na naszą stronę. Mieliśmy kilka rzutów żeby przełamać prowadzenie i nie trafiliśmy. Kolejny mecz nie możemy w decydującym momencie trafić i to nas kosztuje zwycięstwo.
Czyli nie jest pan do końca zadowolony z gry swojej drużyny. Dopiero w czwartej kwarcie Biofarm Basket Poznań zaprezentował się zdecydowanie lepiej niż we wcześniejszych minutach.
- Trudno być do końca zadowolonym jak się przegrywa, ale na przykład jestem bardzo zadowolony z postawy młodych zawodników. Wzięli grę w swoją rękę. Wolą walki odrobili stratę, która się pojawiła między trzecią a czwartą kwartą. Zabrakło chłodnej głowy, bo to nie Spójnia wygrała mecz tylko my go w końcówce przegraliśmy.
W składzie macie trzech doświadczonych koszykarzy. Oni pomagają w meczach, ale czy są również przydatni do pracy nad dalszym rozwojem licznej młodzieży?
- Oczywiście, że pomagają nam i to bardzo mocno. Sama postawa Adama Metelskiego w meczu inauguracyjnym było widać, jaki ma duży wpływ. Niestety borykamy się z kontuzjami w ich przypadku i dlatego może jeszcze nie są w stanie zaprezentować pełnych możliwości. Wierzę, że gdy będą zdrowi i w cyklu treningowym to odegrają znaczącą rolę.
Pozyskaliście z AZS Politechniki Poznań, która przez ostatnie lata grała w I lidze Michała Szydłowskiego. Czy myśleliście o tym, żeby wzmocnić się innymi koszykarzami z tamtej drużyny?
- Nie, to jest projekt, który ma promować młodych zawodników. Dlatego ta trójka doświadczonych ma być filarem, wokół których młodsi zawodnicy mają się uczyć. Tak na tą chwilę wygląda filozofia naszego klubu.
Skąd są ci młodzi koszykarze? Z Poznania, Wielkopolski, czy też może z innych województw?
- To jest mieszanka Wielkopolski. Poznań stanowiłby tutaj raczej mniejszość, aczkolwiek trzeba powiedzieć, że ci chłopcy z Wielkopolski są tutaj już od kilku lat. Uczą się w szkołach średnich, studiują, także można ich nazwać już w jakimś sensie poznaniakami.
Jest pan zaskoczony, że tak równe mecze gracie z rywalami w I lidze? Poprzedni sezon jednak spędziliście szczebel niżej.
- Jestem zaskoczony. Spodziewałem się, że liga będzie bardzo trudna. Okazuje się, że mamy problemy z kontuzjami a i tak jesteśmy w stanie walczyć w każdym meczu o zwycięstwo. To tylko dowód na to, że warto stawiać na tych chłopaków.
Czy zawodnicy Biofarmu Basket Poznań mogą w przyszłości grać w Tauron Basket Lidze? Który pana zdaniem ma największe szanse?
- Uchylę się na razie od tego pytania. Poczekajmy ten rok, zobaczmy jak grają w I lidze. Może ktoś nas zaskoczy i pójdzie tak mocno do przodu, że zagości na parkietach ekstraklasowych.
Teraz pojedziecie do Łańcuta na mecz z Max Elektro Sokołem. Czeka was trudne zadanie, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że rywale do was podchodzą z większą koncentracją niż na początku sezonu.
- To na pewno. Faworyt jest jeden w sobotę, Sokół Łańcut. Postaramy się wyciągnąć z tego meczu ile się tylko da.
Rozmawiał Patryk Neumann
[multitable table=670 timetable=493]Tabela/terminarz[/multitable]