Paweł Turkiewicz: Za dużo samolubstwa

- Za dużo samolubstwa, z których potem brały się nerwy - powiedział trener Startu Lublin Paweł Turkiewicz, zapytany o główną przyczynę, dla której zeszłoroczny beniaminek TBL przegrał na wyjeździe z PGE Turowem Zgorzelec.

Start Lublin był równorzędnym rywalem dla PGE Turowa Zgorzelec tylko przez pierwszy kwadrans niedzielnego spotkania. Pięć ostatnich minut drugiej kwarty drużyna Pawła Turkiewicza przegrała jednak 3:15 i do przerwy miała 11 oczek strat (31:42).

- Szarpaliśmy, walczyliśmy cały czas, ale ogółem popełniliśmy zbyt dużo błędów w ataku i mieliśmy zbyt słabą selekcję rzutową, a także nie szukaliśmy partnerów na lepszych pozycjach, by ostatecznie myśleć o zwycięstwie w tym meczu - powiedział opiekun lubelskiego zespołu.

Start przegrywał z PGE Turowem na początku trzeciej kwarty 33:53, a ostatecznie zgorzelczanie wygrali różnicą 10 oczek, 76:66. Trener Turkiewicz największe pretensje mógł mieć do swoich zawodników o to, że nie grali zespołowo. Skuteczność na poziomie 34 procent za dwa (17/50) i 33 za trzy (9/27) wystarczy na cały komentarz.

- Za dużo samolubstwa, z których potem brały się nerwy. Przez to mieliśmy słabą decyzyjność i przeszkodziło nam to w byciu równorzędnym rywalem dla PGE Turowa przez całe spotkanie. W drugiej kwarcie mogliśmy powalczyć zdecydowanie lepiej. I choć w kolejnych fazach meczu próbowaliśmy wrócić, to jednak nerwy dawały znać o sobie do końca - dodawał Turkiewicz.

Zgorzelczanie odrobili "pracę domową" przed meczem. Podstawowy rozgrywający Startu, Jan Grzeliński nie miał wolnej przestrzeni i tym samym zakończył spotkanie z wynikiem 2/13 z gry, a środkowi Jarosław Trojan i Igor Chumakov łącznie mieli tylko 10 na 24 z gry i bardzo często próbowali swoich sił na półdystansie, czy nawet zza łukiem. Wysocy PGE Turowa skutecznie wypychali ich bowiem ze strefy podkoszowej.

- Niestety, możemy teraz się zastanawiać jak to by było, gdyby nasi wysocy częściej rzucali spod obręczy, niż z daleka. Możemy się zastanawiać co by były, gdybyśmy trafili kilka rzutów w momencie, w którym wyszliśmy na prowadzenie trzema punktami, czy gdyby nasz playmaker podjął inne decyzje i nie spowodował poprzez swoje straty, że PGE Turów poszedł kilka razy z kontry i uciekł na bezpieczną przewagę. Ten mecz jest już jednak za nami. Możemy się cieszyć, że walczyliśmy do końca i popełniliśmy tylko 12 błędów własnych - zakończył trener Startu.

Źródło artykułu: