Po celnym rzucie Josipa Bilinovaca na trzy minuty przed końcem sopocianie prowadzili na wyjeździe z AZS-em Koszalin 68:61. Wydawało się, że żółto-czarni odniosą pierwsze zwycięstwo w sezonie, pogrążając zespół Akademików. Tak się jednak nie stało, bo goście roztrwonili całą przewagę.
Do końca czwartej kwarty zdołali zdobyć tylko jeden punkt, z kolei rywale uzyskali ich aż osiem, doprowadzając do remisu. Sopocianie mieli jeszcze do dyspozycji ostatnią akcję, ale Bilinovac popełnił błąd.
W dogrywce oba zespoły zdołały zdobyć łącznie zaledwie 11 punktów. Przez ponad dwie minuty nie potrafiły wyprowadzić skutecznej akcji. W tym chaosie lepiej odnaleźli się koszalinianie, którzy wygrali 75:74.
- Uważam, że mieliśmy ogromną szansę na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Zarówno w regulaminowym czasie, jak i w dogrywce. Trudno jest jednak wygrać mecz, kiedy popełnia się tyle strat w ostatniej, decydującej kwarcie. To był fatalny moment w naszym wykonaniu. Uważam, że daliśmy koszalinianom przedwczesny prezent świąteczny, pozwalając mi na odrobienie strat, a później zwycięstwo - mówi Zoran Martić, opiekun Trefla Sopot.
Żółto-czarni w kolejnym spotkaniu w lidze spotkają się ze Śląskiem Wrocław. Mecz zostanie rozegrany w następną niedzielę.
- Nie odwrócimy już losów meczu z AZS-em. Takie jest życie Z nadzieją patrzymy w przyszłość i myślimy o kolejnych spotkaniach - zaznacza Słoweniec.