Na równe pięć sekund przed końcową syreną Stelmet BC przegrywał z Rosą 65:66. Mateusz Ponitka wyprowadzał jednak piłkę zza linii końcowej po tym, jak niefortunnie przy próbie przechwytu przekroczył ją, leżąc już na parkiecie, Michał Sokołowski. Przyjezdni doskonale wiedzieli co mają robić po czasie wziętym przez Saso Filipovskiego.
Ponitka podał do Dejana Borovnjaka, a ten oddał piłkę reprezentantowi Polski. 22-latek minął Daniela Szymkiewicza i Kima Adamsa, by po chwili rzucić "za dwa" nad dłonią próbującego go zablokować Sokołowskiego. Na zegarze pozostało 1,3 sekundy. Mimo iż o przerwę poprosił Wojciech Kamiński, jego podopieczni nie dali już rady umieścić piłki w koszu.
Szkoleniowiec zielonogórskiej drużyny, zapytany o założenia taktyczne na decydujący fragment meczu, odpowiedział: - Ta akcja była rozrysowana w ten sposób, żeby albo "Koszar", albo Ponitka skończyli. Trener Kamiński dobrze zareagował, dając na "czwórkę" Sokołowskiego, zrobił zatem dobry "switch", więc "Koszar" nie mógł dostać piłki.
Rozgrywający był kryty przez Toreya Thomasa. Na barkach Ponitki spoczęła więc odpowiedzialność za kluczowy rzut. - Zaplanowaliśmy jednak, że jeśli Łukasz nie dostanie piłki w rogu, to jest Dejan Borovnjak i Ponitka dostanie piłkę, aby grać jeden na jeden. Moi zawodnicy dobrze wykonali więc te założenia - skomentował trener.
Ekipa z Winnego Grodu wygrała 67:66, zdobywając pierwszy raz w swojej historii Tauron Superpuchar Polski.