W ćwierćfinale Litwini po pasjonującym boju pokonali reprezentację Italii. Podopieczni Jonasa Kazlauskasa potrzebowali dogrywki, aby rozprawić się z Włochami. Do zwycięstwa drużynę poprowadziło trio - Jonas Valanciunas, Jonas Maciulis i Mantas Kalnietis. Każdy z nich zanotował w tym spotkaniu double-double. Środkowy zdobył 26 punktów i 15 zbiórek, skrzydłowy dołożył 19 pkt i 10 zb., z kolei rozgrywający uzyskał 14 oczek i 11 asyst.
- Przed meczem doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas trudne spotkanie i takie też było. Ani przez minutę nie mogliśmy się poczuć pewni, co do końcowego wyniku. To była trudna, fizyczna walka. Włosi mają świetnych strzelców, których trzeba przykryć, jeśli marzy się o zwycięstwie. Uważam, że byliśmy cierpliwi i dlatego wygraliśmy - przyznaje Mantas Kalnietis.
W półfinale Litwini zmierzą się z Serbią, która w tym turnieju nie zaznała jeszcze smaku porażki. Podopieczni Saszy Djordjevicia prezentują się z wyśmienitej strony i są zdecydowanym faworytem piątkowego starcia.
- Cieszymy się z tego, że awansowaliśmy do półfinału. Jesteśmy już w strefie medalowej. Wiemy, że Serbowie nie ponieśli jeszcze porażki na tym turnieju, ale to nas motywuje do tego, aby w końcu zeszli z parkietu jako pokonani. Uważam, że z każdym meczem prezentujemy się coraz lepiej i nie stoimy na straconej pozycji - zauważa Kalnietis.
Jego pojedynki z Milosem Teodosiciem zapowiadają się wyśmienicie. Obaj plasują się na szczycie klasyfikacji najlepszych asystentów w turnieju. Serb średnio notuje 8,3 kluczowych podań, z kolei Litwin - 7,9.
- Wszyscy wiedzą, że Teodosić to jeden z najlepszych rozgrywających w Europie. Będziemy starali się go ograniczyć do takiego stopnia, aby nie wyrządził nam za dużo krzywdy. Trener Kazlauskas zna go znacznie lepiej i myślę, że przygotuje coś specjalnego - komentuje litewski rozgrywający.
Piątkowe spotkanie na stadionie Stade Pierre-Mauroy'a rozpocznie się o godzinie 21:00.