Mardy Collins: Tym razem bardzo chciałem być mistrzem

Mardy Collins zaczął od wysokiego "C" finały play-off, ale im bliżej było końca serii, tym Amerykaninowi grało się trudniej. - Jestem rozczarowany swoją grą. Stelmet bronił świetnie - mówi obrońca.

21 punktów, osiem zbiórek i trzy asysty w pierwszym oraz 20 punktów, siedem zbiórek i trzy asysty w drugim spotkaniu. W ten sposób serię finałową rozpoczął Mardy Collins i wydawało się, że tak grający Amerykanin może doprowadzić PGE Turów Zgorzelec do drugiego mistrzostwa Polski. Stało się jednak inaczej.
[ad=rectangle]
- Jestem bardzo zawiedziony z powodu dwóch rzeczy. Przede wszystkim jestem rozczarowany swoją grą, bo wiem, że stać mnie na więcej, a nie pokazałem tego w finale. Po drugie, jestem rozczarowany, że po dwóch zwycięstwach pozwoliliśmy wrócić Stelmetowi do gry. To nigdy nie powinno się zdarzyć - mówi po zakończeniu sezonu Collins.

- Nie przypuszczaliśmy, że oni tak mocno zmienią swój styl gry i znajdą receptę na nas. Tymczasem zagrali świetnie. Przekazywali sobie nas na pick nad rollach przez co nie mogliśmy grać szybko, a do tego zacieśniali maksymalnie strefę podkoszową. Tam w ogóle nie było miejsca do gry, więc musieliśmy odrzucać piłkę na obwód. Oni jednak na to byli przygotowani. Grało nam się naprawdę ciężko - dodaje zawodnik.

Stelmet przegrywał po dwóch spotkaniach i mało kto przypuszczał, że może wygrać cztery kolejne spotkania z rzędu. Wiatr w żagle zielonogórzanie złapali jednak po zwycięstwie w spotkaniu numer trzy. Zwycięstwie, wywalczonym w dramatycznych okoliczności, wszak gdyby Collins trafił trójkę równo z syreną, byłaby dogrywka.

- Mecz numer trzy był dla nas bardzo trudny. Dla mnie indywidualnie bardzo trudny. Nie wiodło mi się tak dobrze jak w pierwszych dwóch starciach, ale gdybym trafił na dogrywkę, ta seria mogłaby potoczyć się inaczej i zakończyć dużo szybciej. Nie potrafię jednak wskazać tego, które spotkanie było kluczowe. Czy trzecie, piąte, a może szóste? To już nie ma znaczenia. Finał przegraliśmy jako całość - tłumaczy Amerykanin, a zapytany o podsumowanie całości rozgrywek, odpowiada - Jako całość to był dla mnie świetny sezon. Grałem w mocnej drużynie, grałem w systemie, w zespole bardzo poukładanym. Miałem okazję występować w Eurolidze oraz w Pucharze Europy. I wszystko było super do momentu finału. W nim jednak zawiodłem. Wiem o tym, zdaję sobie z tego sprawę i jestem bardzo rozczarowany swoją grą. Powinienem być bardziej zadziorny, agresywny i dynamiczną grą odpowiedzieć na agresywną defensywę Stelmetu. Jednak tego nie zrobiłem.

W zeszłym sezonie Collins grał w Olympiacosie Pireus i rywalizując z Panathinaikosem Ateny, przegrał finał 2:3. Tym samym, srebro zdobyte z PGE Turowem jest dla niego drugim z rzędu.

- Choć myślę, że wicemistrzostwo też trzeba cenić, to jednak bardzo żałuję, bo cały czas nie mam mistrzostwa na swoim koncie. Rok temu również byłem wicemistrzem i liczyłem, że w Polsce będzie inaczej, ale nic już nie mogę zrobić. Wiem, że wicemistrzem jestem także dlatego, bo sam grałem źle - puentuje Collins, który finały zakończył ze średnimi prawie 12 punktów, sześciu zbiórek i pięciu asyst. Solidnie, ale na Stelmet za mało.

Źródło artykułu: