Mocne otwarcie mistrzostw. Polki nieznacznie gorsze od trzeciego zespołu Europy

Niezwykle zacięty bój stoczyły Polki na otwarcie Eurobasketu 2015. Były o krok od pokonania brązowych medalistek sprzed dwóch lat, lecz mimo fantastycznej postawy Eweliny Kobryn nieznacznie przegrały.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek pojedynku był chaotyczny. Pewnie wiązało się to poniekąd z emocjami towarzyszącymi inauguracji turnieju. Szczęśliwie Turcja nie wykorzystywała szans, które mogły przynieść szybkie prowadzenie. Dłuższą chwilę tylko Lara Sanders widniała na liście strzeleckiej. Mimo dogodnych sytuacji pudłowała m in. Isil Alben. Ponadto faworytki popełniały zdecydowanie za dużo błędów. To się zemściło.
[ad=rectangle]
Grę biało-czerwonych rozruszała Julie McBride. Dzięki niej i Ewelinie Kobryn w połowie kwarty wynik brzmiał 9:4, co pokazywało, że faktycznie istnieje możliwość przeciwstawienia się teoretycznie najmocniejszemu grupowemu rywalowi. Za moment "trójkę" dołożyła Agnieszka Skobel, a Turczynki wyraźnie wyglądały na zaskoczone. Postawa Polek w obronie napawała optymizmem. Wedle zapowiedzi starały się wywierać nacisk, który ewidentnie przeszkadzał brązowym medalistkom Eurobasketu sprzed dwóch lat. Takiego przebiegu raczej nikt nie oczekiwał. Sztab szkoleniowy pod koniec tej części dokonał kilku roszad w składzie, jednak jakość poczynań nadal charakteryzowała się wysokim poziomem. Trafienie autorstwa Elżbiety Międzik sprawiło, iż cała drużyna wygrywała 17:11.

Ten sam wyczyn powtórzyła w drugiej odsłonie. Warto podkreślić, że wiele koszykarek jednocześnie miało swój wkład w pozytywny wydźwięk spotkania. Ekipę znad Bosforu chciała ratować Saziye Ivegin. 33-letnia skrzydłowa zmniejszyła nawet straty do trzech "oczek", tyle że wtedy nastąpił kolejny zryw naszej kadry. W roli głównej wystąpiła Kobryn, bezproblemowo kończąc akcje. Okazała się znakomitym egzekutorem i zarazem motorem napędowym kolektywu. Tym samym przerwę spędzono przy dość zaskakującym rezultacie 33:26. Sympatycy podopiecznych Jacka Winnickiego życzyli sobie, by dotychczasowy stan rzeczy nie uległ zmianie do samego końca.

Polki natomiast przypuszczalnie zostawiły mnóstwo sił w poprzednich fragmentach, a z biegiem minut czuły jeszcze wzrastający napór zespołu tureckiego. To nie ułatwiało zadania. Wbrew okolicznościom miejsce dla siebie umiała znaleźć Międzik celnie mierząc zza łuku. W ten sposób przed rozstrzygającą batalią ona i jej partnerki traciły zaledwie punkt do oponenta. W kontekście nadchodzącego finiszu absolutnie każdy scenariusz wydawał się realny.

Obie strony szły łeb w łeb. Stało się jasne, że kto pierwszy zaliczy pomyłkę polegnie. Wszelkie nadzieje spoczywały na barkach Kobryn. Ta niezmordowanie walczyła o najmniejsze centymetry parkietu, próbowała wręcz indywidualnie przesądzić o losach konfrontacji. Ostatecznie brakło trochę szczęścia. Równo z syreną na remis rzucała Katarzyna Krężel ale wobec szczelnej defensywy nie zdołała umieścić piłki w obręczy.
 
Polska - Turcja 54:57 (17:11, 16:15, 9:17, 12:14)

Polska: Kobryn 24, Międzik 9, McBride 7, Krężel 4, Żurowska Cegielska 4, Koc 3, Skobel 3.

Turcja: Sanders 16, Caglar 8, Canitez 8, Ivegin 8, Alben 7, Vardarli 5, Cakir 5.

Źródło artykułu: