Trudno wyobrazić sobie, że Dwyane Wade po 12 sezonach spędzonych w Miami Heat może rozpocząć kolejne rozgrywki w nowym zespole. Scenariusz ten staje się jednak coraz bardziej prawdopodobny, bo obie strony nie potrafią znaleźć nici porozumienia, a kością niezgody są oczywiście pieniądze.
Weteran wciąż ma ważny kontrakt na Florydzie i opcje na sezon 2015/16, która gwarantuje mu nieco ponad 16 milionów dolarów. Wszystko wskazuje jednak na to, że koszykarz zrezygnuje z niej, bo chce zarabiać jeszcze więcej. Według doniesień zza oceanu, Wade liczy na trzyletnią umowę, w której za każdy rok zarobi w granicach 20 milionów dolarów.
Po drugiej stronie bieguna znajdują się włodarze Miami Heat oferujący mu około 10 milionów dolarów za sezon, więc rozbieżności pomiędzy stronami są bardzo duże. Agent Wade'a komentując całą sprawę nie chciał przyznać, że jego klient może opuścić Miami, natomiast wyraził nadzieję, że jednym i drugim uda wypracować się porozumienie.
[ad=rectangle]
Rzecz w tym, że Heat oferując Wade'owi pieniądze na poziomie jego żądań zdecydowanie ograniczyliby swoje możliwości działań na rynku wolnych agentów. Rok temu maksymalny kontrakt z nimi podpisał Chris Bosh, z kolei teraz dużej podwyżki będzie szukał Goran Dragić - gracz, za którego zespół z Florydy poświęcił wybory w drafcie. Trzy wysokie kontrakty mocno wypełniłyby salary cap Heat na kolejne lata, mimo tego, że w 2016 roku oczekuje się, że poziom płac znacznie się zwiększy. Inną kwestią jest jeszcze to, że po sezonie 2015/16 wolny agentem będzie Kevin Durant. Abstrahując od szans Miami Heat na jego ściągnięcie, zespół już teraz nie chce zamykać sobie tej opcji.
Wade trapiony nieustannie swoimi problemami zdrowotnymi, nie jest wart pieniędzy, których oczekuje. Z drugiej strony pamiętać musimy, jak wiele poświęcił on dla dobra zespołu w pięciu ostatnich latach, kiedy wziął mniej, by zbudować Wielką Trójkę w Miami, a także rok temu, kiedy odstąpił od opcji 41 milionów za dwa lata, by Heat mogli wzmocnić się na rynku wolnych agentów.