Zakończyłem ten rok dołkiem, ale chcę się odbić - rozmowa z Krzysztofem Szubargą, zawodnikiem Atlasa Stali Ostrów

Krzysztof Szubarga jest w tym sezonie jednym z liderów Atlasa Stali Ostrów. W minioną niedzielę jego zespół przegrał w Poznaniu z tamtejszym PBG Basketem 90:79. O tym pojedynku i sytuacji w ostrowskim zespole rozmawialiśmy właśnie z rozgrywającym ekipy Andrzeja Kowalczyka.

Jarosław Galewski: Czego zabrakło w Poznaniu do odniesienia zwycięstwa?

Krzysztof Szubarga: Myślę, że o naszej porażce zadecydowała bardzo słaba postawa w defensywie. Straciliśmy aż 90 punktów i nie da się ukryć, że do zdecydowanie zbyt wiele, jeżeli myśli się o odniesieniu zwycięstwa. Nasza gra w tym elemencie miała wielki wpływ na końcowy wynik niedzielnego meczu. Wprawdzie udało nam się w pewnym momencie doprowadzić do remisu, ale nie potrafiliśmy wtedy kontynuować dobrej gry. Nie wiem, być może pościg za gospodarzami kosztował nas zbyt wiele sił. Nie potrafiliśmy pójść za ciosem.

W tym spotkaniu było więcej takich momentów, ale za każdym razem brakowało wam przełamania rywali…

- Tak, zgadza się. Rzeczywiście można to tak opisać. Nie wiem jednak, z czego wynikała ta sytuacja. Być może za szybko uwierzyliśmy, że jest dobrze i dlatego w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie. Musimy o tym koniecznie porozmawiać i wyciągnąć wnioski z ostatniego pojedynku.

Znowu nie radzicie sobie w walce na tablicach…

- Rzeczywiście, znowu nie radzimy sobie ze zbiórkami. W ostatnim pojedynku przyczynę tej sytuacji upatrywałbym w tym, że Poznań ma bardzo dobrych wysokich graczy, którzy świetnie czują się w podkoszowej walce. Nam zabrakło natomiast odpowiedniego zastawienia. Nie jest to jednak wina tylko wysokich zawodników, ale także tych niższych. Ci teoretycznie mniejsi gracze również zbierali piłki w ataku. Ich także należy zastawiać, a my tego po prostu nie robiliśmy.

Dlaczego nie potrafiliście zatrzymać Alexa McLeana?

- Amerykanin zagrał świetnie. Jego znakomita gra miała początek w drugiej kwarcie niedzielnego pojedynku. Później skrzydłowy poznańskiej ekipy grał na znacznie większym luzie i pewnie dlatego wszystko mu wychodziło. W efekcie, McLean zagrał niesamowite spotkanie, co na pewno miało duży wpływ na jego końcowy wynik.

W ważnym momencie popełniliście również niepotrzebny błąd. Na linii rzutów osobistych stanął zawodnik, który nie był faulowany i w efekcie straciliście piłkę…

- Powiem szczerze, że w pierwszej chwili nie wiedziałem, co się stało. Dopiero później sędziowie wytłumaczyli mi całe to zajście. Rzeczywiście, to na pewno dziwna i rzadko spotykana sytuacja. Ciężko mi jednak powiedzieć, kto zawinił.

Przegraliście trzy ostatnie spotkania. Jaka atmosfera panuje teraz w ostrowskiej drużynie?

- Nie wiem, zaraz pójdę do szatni i wtedy mogę panu coś więcej powiedzieć (śmiech). Na pewno nie jesteśmy zadowoleni, ponieważ przegraliśmy trzecie kolejne spotkanie. Tak naprawdę przegraliśmy trzy mecze, które mogliśmy wygrać. To boli zdecydowanie najbardziej. Należy jednak pamiętać, że w nowym roku zagramy już przed własną publicznością. Musimy zacząć wygrywać.

Zagracie z rozpędzającym się Basketem Kwidzyn…

- Tak i na pewno musimy poprawić przed tym meczem grę w defensywie. Przez jakiś czas ten element funkcjonował na dobrym poziomie, a teraz znowu szwankuje. Tak samo jest zresztą w ataku. Poprawy wymaga również nasza skuteczność.

Nie miałeś wrażenia, że spotkanie w Poznaniu graliście tak właściwie u siebie?

- Wiem, do czego pan zmierza (śmiech). Nasi kibice rzeczywiście stawili się bardzo licznie w poznańskiej hali. Myślę nawet, że było ich więcej niż miejscowych. Nie ukrywam, że bardzo cieszy nas to, iż fani z nami jeżdżą. Kibice byli również z naszym zespołem na dwóch ostatnich pojedynkach. Naprawdę wielkie dzięki dla nich!

Porozmawiajmy chwilę o tobie. Niemal w każdym pojedynku grasz ponad 30 minut. Jak to wszystko znosisz?

- Myślę, że bardzo dobrze. Nie mam żadnych powodów do narzekań. Wszystko jest w jak najlepszym porządku i myślę, że nie ma nawet sensu o tym rozmawiać.

Kończy się rok 2008. Jaki on był dla Krzysztofa Szubargi?

- Można powiedzieć, że było różnie. Jeżeli chciałbym to dokładnie opisać, to musiałbym wymieniać miesiącami. Było wiele wzlotów i także upadków. Zakończyłem ten rok dołkiem, ale mam nadzieję, że na początku przyszłego się odbiję i wspólnie z ostrowską drużyną będziemy zmierzać w górę ligowej tabeli.

Nowy rok to także nowe plany. Jakie masz cele?

- Priorytetem jest osiągnięcie jak najlepszego wyniki z ostrowską Stalą i walka o mistrzostwo Polski.

Jak spędziłeś Święta Bożego Narodzenia?

- Można powiedzieć, że było trochę czasu na rodzinną atmosferę. Dostaliśmy trochę ponad dzień wolnego. Spędziłem ten czas z moimi najbliższymi i było naprawdę świetnie. Jeżeli chodzi o Sylwestra, to pewne plany są, ale zobaczymy jeszcze, co trener postanowi w spawie treningów.

Komentarze (0)