Szalę zwycięstwa na korzyść Stelmetu Zielona Góra mógł przechylić Aaron Cel, lecz skrzydłowemu wyślizgnęła się piłka z rąk. Wcześniej biało-zieloni także mieli kilka okazji, by powiększyć swój dorobek, lecz nie udawało się to przez popełniane błędy. - Na pewno to bardziej bolesna porażka, szczególnie że mieliśmy piłkę meczową i na pewno to boli, bo byliśmy najbliżej wygranej. Zadecydowała tylko jedna zbiórka, jeden rzut czy jeden faul - przyznał Łukasz Koszarek.
[ad=rectangle]
Zielonogórzanie bardzo dobrze rozpoczęli drugi mecz finałowy, prowadząc w pewnej chwili nawet 23:9. PGE Turów odrobił jednak straty z zaliczką. - Tak się gra z Turowem. Oni szybko grają, bardzo dużo rzucają i w ciągu chwili mogą trafić kilka trójek. Równie dobrze w moment mogą popełnić kilka strat, po prostu tak się z nimi gra - dodał kapitan ekipy z Winnego Grodu.
Mimo sporej straty do zgorzelczan w trzeciej i czwartej kwarcie, podopieczni Sasy Filipovskiego nie załamali się i zniwelowali różnicę do PGE Turowa, doprowadzając do emocjonującej końcówki. - W pierwszym meczu też wróciliśmy do gry, więc cały czas wierzyliśmy. Po prostu musimy wyeliminować te chwile, gdy Turów nam za szybko odjeżdża - ocenił rozgrywający.
Zielonogórzanie w sobotę mieli najwięcej problemów z Mardy Collinsem. Amerykanin zdobył 20 punktów, trafiając trzy z czterech rzutów zza łuku. - Collins trafił kilka trudnych rzutów i w pierwszej połowie grał świetnie. W drugiej zdobył punkty tylko z kontrataku, też dość łatwo po naszych błędach - powiedział reprezentant Polski.
Stelmet po meczach w Zgorzelcu przegrywa w finałowej serii 0:2. Teraz rywalizacja przenosi się do Zielonej Góry. - Jeszcze nic nie jest przesądzone - zakończył Łukasz Koszarek.
Tylko tyle oczekujemy a resztę los pokaże.