W 26. minucie spotkania zespół Energi Czarnych Słupsk po trzypunktowym rzucie Jarosława Mokrosa prowadził już 55:42 ("serial" punktowy 15:0). Wydawało się, że gospodarze są w stanie doprowadzić do piątego spotkania, które w niedzielę odbyłoby się w Zgorzelcu. Do takiego scenariusza nie chcieli jednak dopuścić mistrzowie Polski, którzy z każdą minutą zaczęli się rozkręcać.
[ad=rectangle]
Sygnał do odrabiania strat dał Damian Kulig, który sam zdobył sześć z dziewięciu punktów drużyny w trzeciej kwarcie. Przed ostatnią odsłoną goście tracili siedem oczek do Energi Czarnych. - Byliśmy bardzo mocno wkurzeni tym, że nam nie idzie. Ta złość była w naszych wszystkich zawodnikach. Chcieliśmy zatrzymać tę przewagę punktową, którą mieli gospodarze - podkreślał po meczu Aleksander Czyż, gracz PGE Turowa Zgorzelec.
Klasę mistrzowie Polski pokazali w czwartej kwarcie, którą wygrali 28:18. Po obu stronach parkietu goście prezentowali się naprawdę znakomicie. Miodrag Rajković znalazł odpowiednią piątkę, która najpierw odrobiła straty, a później wyprowadziła drużynę na prowadzenie. Kluczowe rzuty oddał Filip Dylewicz, a swoje dorzucili także Mardy Collins, Michał Chyliński i Nemanja Jaramaz.
- Momenty były bardzo trudne. Nie zawsze układało się po naszej myśli, ale walczyliśmy do samego końca. Pokazaliśmy charakter. Dawaliśmy z siebie wszystko w defensywie. Udało się utrzymać prowadzenie do samego końca - zaznaczył Czyż, który komplementował zespół Energi Czarnych Słupsk.
- Trzeba powiedzieć, że w czwartkowym spotkaniu było nam bardzo trudno o zwycięstwo. Energa Czarni zagrali swoją najlepszą koszykówkę. Postawili poprzeczkę na naprawdę wysokim poziomie. Nie ukrywam, że cały mecz był pod "górkę", ale na końcu okazaliśmy się lepsi - skomentował gracz.