Faule techniczne, ostre spięcia, mnóstwo trash-talkingu - tego nie brakowało w pierwszym akcie półfinałowej serii Stelmet-Rosa. Na parkiecie, w czysto koszykarskim pojedynku dominowali gospodarze, którzy od początku przejęli inicjatywę i kontrolowali wydarzenia do ostatniej syreny. Podopieczni Saso Filipovskiego mieli tego dnia więcej atutów i pewnie pokonali radomian 73:60.
[ad=rectangle]
Stelmet miał tego dnia dwóch bohaterów. Quinton Hosley zagrał jak na lidera przystało. Amerykanin wywalczył 19 punktów, zebrał dziewięć piłek, miał pięć przechwytów i cztery asysty. Niewiele gorzej spisał się Aaron Cel, który zapisał na swoim koncie 17 oczek i cztery zbiórki.
Rosa od początku popełniała dużo błędów (sześć strat w premierowej kwarcie) i była dużo mniej skuteczna od Stelmetu. W ekipie trenera Kamińskiego brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia - zawodził Gibson, za trzy nie trafiał Majewski, a świetny w ostatnich tygodniach Sokołowski zajmował się walką z rywalami niż zdobywaniem punktów.
Gospodarze nie mogli tego nie wykorzystać. Po trójce Chanasa było 30:19 na początku drugiej kwarty. Od tego momentu zielonogórzanie posiadali pewną przewagę, której nie oddali już do końcowej syreny. W pierwszej połowie dominował Hosley, a po przerwie jego koledzy trzymali wynik.
Kluczem po przerwie była również obrona, dzięki której Rosa po przerwie zdobyła tylko 28 punktów, a w całym meczu popełniła aż 21 strat. Bardzo słabo spisał się obwodowy duet Mike Taylor - Danny Gibson, a najlepszym strzelcem niespodziewanie został Damian Jeszke, autor 11 punktów.
Mecz numer dwa w niedzielę, ponownie w Zielonej Górze.
Stelmet Zielona Góra - Rosa Radom 79:64 (21:16, 25:20, 23:16, 10:12)
Stelmet:
Hosley 19, Cel 17, Koszarek 10, Zamojski 8, Robinson 7, Hrycaniuk 4, Chanas 3, Troutman 3, Chanas 3, Kucharek 1, Pełka 0, Zywert 0.
Rosa: Jeszke 11, Witka 9, Sokołowski 9, Taylor 9, Majewski 7, Turek 7, Gibson 6, Szymkiewicz 4, Zalewski 2, Adams 0, Mirković 0.
Stan rywalizacji: 1-0 dla Stelmetu