Walka miała być i była, ale tylko przez 10 minut. Popis beztroskiej gry z brakiem nacisku na defensywę sprawił, że oba zespoły grały bardzo skutecznie i już po premierowej odsłonie było 36:31 dla gości. Z czasem było widać, że Polski Cukier Toruń podkręcał tempo i grał agresywniej w obronie, a Jezioro Tarnobrzeg opadało z sił i nie było w stanie dotrzymać kroku nie dość, że lepiej dysponowanemu fizycznie, to jeszcze piekielnie tego dnia skutecznemu rywalowi. Porażka 42 punktami jest tym bardziej smutna, że był to ostatni mecz graczy Zbigniewa Pyszniaka w tym sezonie w roli gospodarza.
[ad=rectangle]
- Szkoda, że ostatni mecz u siebie zagraliśmy słabo. Momentami nie było w ogóle obrony. Co z tego, że sporo rzuciliśmy, jak nic nie graliśmy w defensywie? Był tylko moment, 3-4 minuty w trzeciej kwarcie, gdzie coś w tym elemencie zrobiliśmy. Ten mecz daje zły obraz całości sezonu - nie ukrywa trener Jeziorowców.
Przed Jeziorem ostatnie starcie w sezonie, ale mało prawdopodobne, że tarnobrzeżanie sprawią sensację i ograją wciąż walczącą o jak najlepszą lokatę przed play-off radomską Rosę. Charakteru ekipie Pyszniaka nie brakuje, ale w ostatnich tygodniach widać było coraz większe zmęczenie i efekty grania wąską rotacją przez całe rozgrywki.
- Zabrakło nam konsekwencji w obronie i za dużo głupich strat zrobiliśmy. Trzeba o tym po prostu jak najszybciej zapomnieć. Mamy ostatni mecz i trzeba coś powalczyć, pokazać charakter. Fajnie by było wygrać ostatnie spotkanie u siebie, ale nie wyszło. Co tu dużo mówić, trzeba pogratulować Toruniowi - dodaje Jakub Patoka.
Jezioro ma jeszcze co prawda szansę na opuszczenie ostatniego miejsca, ale graniczy to z cudem. Polpharma bowiem nie może już wygrać, a koszykarze z Podkarpacia musieliby ograć radomian.