Ba, po zakończeniu kariery przez Oscara Robertsona i w związku z absencją Kareema w szesnastu pierwszych spotkaniach regular season z powodu kontuzji oka, ekipy z Wisconsin zabrakło nawet w play-off's. Po powrocie na parkiet Abdul-Jabbar musiał występować w specjalnych goglach ochronnych, które z czasem stały się jego znakiem firmowym, takim jak "podniebny hak". Ponadto coraz bardziej tęsknił za wielkomiejskim życiem i jeszcze przed rozpoczęciem fatalnych dla Bucks zmagań było wiadomo, że wkrótce będzie chciał zmienić otoczenie. - Pozostał mi jeszcze rok kontraktu, ale już wcześniej powiadomiłem klubowe władze, że nie jestem zainteresowany jego przedłużeniem - wspomina. - Chciałem opuścić Milwaukee, a wymiana wydawała mi się najlepszą opcją dla obu stron.
Podczas trzech ostatnich kampanii w Milwaukee, Kareem zarobił za samą grę w basket grubo ponad milion dolarów. W tamtych czasach były to naprawdę ogromne pieniądze, ale to nie one ciągnęły koszykarza do większego miasta. - Pytaliśmy go, czy jest może niezadowolony z zaproponowanych przez nas warunków, ale on zaprzeczył - opowiada Wayne Embry, ówczesny generalny menadżer Kozłów. - Stwierdził tylko, że jego styl życia jest niekompatybilny ze stylem życia w Milwaukee. - Mówił, że ciężko jest mu mieszkać w tym mieście - dodaje Chuck Johnson, pracujący niegdyś jako dziennikarz w "Milwaukee Journal". - Chodziło o różnice kulturowe. Milwaukee jest typowym miastem robotniczym i kiedy jego słowa wyszły na światło dzienne, rozpętało się prawdziwe piekło. Po raz pierwszy skarżył się na miasto i stwierdził, że nie jest ono miejscem dla niego.
Wayne Embry za wszelką cenę starał się przekonać swojego najlepszego zawodnika do zmiany decyzji. - Kareem, jesteś sercem tej drużyny - powtarzał. - Nie chcę wymieniać serca. Wiele tajnych spotkań z zawodnikiem oraz jego przedstawicielami nie przyniosło jednak skutku. - Abdul-Jabbar darzył naszą organizację wielkim szacunkiem, ale klamka już zapadła i nie dało się nic zrobić. Klubowe władze nie chciały zbyt wcześnie podawać do publicznej wiadomości, że lider wkrótce opuści ekipę Bucks, wobec czego zawarto dżentelmeńską umowę o zachowaniu informacji o wymianie w tajemnicy najdłużej jak to możliwe.
W pewnym momencie jednak do mediów przedostała się wiadomość o zainteresowaniu Kareemem ze strony New York Knicks. Sytuacja ta zdenerwowała prezesa Kozłów, Williama Alversona, który wciąż miał cień nadziei, że absolwent UCLA zmieni jeszcze swoją decyzję o zmianie otoczenia. Posunął się nawet do tego, że zaproponował Abdul-Jabbarowi mieszkanie w Nowym Jorku połączone z czarterowymi lotami do Wisconsin. Tymczasem środkowy z numerem "33" był coraz bardziej zdenerwowany tym, co się działo wokół jego osoby. - To tylko miejsce, w którym pracuję - mówił o Milwaukee. - Nie mam tu żadnej rodziny czy znajomych. Kulturowo ja i Milwaukee to dwa przeciwległe bieguny. Nie mówiłem o tym wcześniej publicznie, bo nie chciałem, żeby ktoś pomyślał, iż sądzę, że to miasto jest niegodne mnie. To wcale nie tak. Nie mam nic do tubylców i pragnę to podkreślić. Po prostu wraz z rodziną i przyjaciółmi nie pasuję do tego miejsca. Mój pobyt w zespole Bucks uważam za wielką sprawę. Świetnie się ze wszystkimi dogadywałem i nie mogę na nic narzekać.
Słowa zawodnika były równoznaczne z ostatecznym końcem dżentelmeńskiej umowy i prezes Kozłów nie mógł już dłużej zaprzeczać, że trzykrotny MVP regular season wkrótce zmieni pracodawcę. Co ciekawe, włodarz ekipy z Wisconsin jako jedną z przyczyn stanowiska Lewa widział konflikt z trenerem Larrym Costello: - Jeśli zapytacie mnie, czy kiedykolwiek wyraził niezadowolenie ze współpracy z nim, to moja odpowiedź brzmi: tak. Tymczasem coach Kozłów bronił uzasadnienia decyzji wygłaszanego przez zawodnika: - To wcale nie było tak, że on nie lubił Wayne'a Embry'ego czy mnie. Po prostu pragnął zrobić coś ze swoim życiem. Nie chcieliśmy tracić Kareema, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby oddać gracza takiego jak on. Abdul-Jabbar musiał jednak poukładać sobie wszystko w głowie. Zrobił mnóstwo dobrego dla tej organizacji i dał kibicom w Milwaukee kilka wspaniałych lat. Chciał jednak również żyć po swojemu.
Bucks mogli zatrzymać Abdul-Jabbara jeszcze na sezon 1975/76, lecz wtedy mogliby zostać z niczym, gdyż zawodnik w całości wypełniłby kontrakt, a wtedy nie było unormowanych zasad przepływu tzw. wolnych agentów. Kozły negocjowały wymianę z czterema klubami: New York Knicks, Atlanta Hawks, Washington Bullets oraz Los Angeles Lakers. Wydarzenia, które w 1973 roku zaszły w mieszkaniu należącym do Alcindora, wykluczały jego przeprowadzkę do stolicy USA, a oferty nowojorczyków i Jastrzębi wydawały się sternikom Kozłów niezbyt atrakcyjne, wobec czego dość nieoczekiwanie Wayne Embry wraz ze swoimi współpracownikami udał się na Zachodnie Wybrzeże, by negocjować z Petem Newellem, który kierował teamem Jeziorowców na zlecenie właściciela - Jacka Kenta Cooka.
- W rzeczywistości Lakersi byli od początku naszym głównym celem - mówił po latach William Alverson. - Ich propozycję zaczęliśmy jednak rozpatrywać dopiero pod sam koniec, a całe to zamieszanie z ofertami innych klubów było jedynie grą z naszej strony. Jeziorowcy po fatalnym sezonie 1974/75, zakończonym bilansem 30-52, pilnie potrzebowali nowego lidera. Wilta Chamberlaina nie było w zespole już od dwóch kampanii i nikt nie potrafił wypełnić luki powstałej po jego odejściu. 16 czerwca 1975 roku działacze Milwaukee Bucks i Los Angeles Lakers dobili targu. Do ekipy z Kalifornii wraz z Kareemem Abdul-Jabbarem dołączył Walt Wesley, a w przeciwnym kierunku powędrowali: Elmore Smith, Brian Winters, David Meyers i Junior Bridgeman. Jeziorowcy zobowiązali się dodatkowo wpłacić na konto Kozłów osiemset tysięcy dolarów. - To były zupełnie inne czasy - wspomina Winters. - Byłem akurat z wizytą u mojej dziewczyny w Delaware i w pewnym momencie ona powiedziała mi, że słyszała w radiu o wymianie z udziałem Kareema. Natychmiast zadzwoniłem do domu i siostra poinformowała mnie, że telefonowało do mnie dwóch facetów: Wayne Embry oraz Pete Newell. To była dobra transakcja dla obu stron. Pozwoliła zbudować fundamenty pod perspektywiczną drużynę Bucks, a ja mogłem wychodzić na parkiet w pierwszej piątce. Dla Lakersów oznaczała natomiast kilka naprawdę tłustych lat.
[nextpage]
Abdul-Jabbar podpisał z Jeziorowcami pięcioletni kontrakt, na mocy którego zarabiał niemal pół miliona dolarów za sezon gry. Oprócz tego zawodnik zagwarantował sobie bonus za parafowanie umowy, wynoszący siedemset pięćdziesiąt tysięcy "zielonych", płatny w ratach rozłożonych na lata 1981-1995. Legendarny środkowy wzbogacał się jednak nie tylko na grze w basket. Już w 1971 roku ukazała się pierwsza seria obuwia firmy Adidas, sygnowana jego nazwiskiem. - Kiedy dorastałem, buty do koszykówki produkowała jedna firma lub dwie, a wszystkie modele były niemal identyczne - mówi Alcindor. - W tamtych czasach normą było obuwie brezentowe, a Adidas kupił mnie tym, że produkował je ze skóry. To była wielka zmiana, która w mojej opinii uczyniła buty bardziej trwałymi i komfortowymi. Naprawdę cieszyłem się, że mogłem je nosić. Nie ze względu na to, że firmowałem swoją twarzą tę markę, ale dlatego, że w rzeczywistości uważałem obuwie Adidasa za najlepsze.
Przenosząc się do Los Angeles, Kareem nie wątpił czy podejmuje słuszną decyzję. Nie znaczy to jednak, że nowy środkowy Jeziorowców od początku swojej przygody z koszykówką był uosobieniem pewności siebie. Wiele czasu bowiem upłynęło, zanim zaczął być świadom swojej wartości oraz zrozumiał, czego tak naprawdę oczekuje od życia. - Wątpliwości pojawiły się w pierwszej klasie liceum - opowiada. - Jako czternastolatek nie byłem jeszcze dojrzałym facetem, a zaszło wówczas kilka incydentów, przez które moja pewność siebie została zachwiana. Egzystowałem w bardzo konkurencyjnym środowisku. W szkole średniej nauczyłem się jak wyjść na boisko i robić swoje ze stoickim spokojem. Licealny coach doskonale radził sobie ze mną i resztą chłopaków. Nigdy nie zmieszał nas z błotem, jeśli dawaliśmy z siebie wszystko i postępowaliśmy zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. To wielkie szczęście, że mogłem trenować w takich warunkach, które potrafił później stworzyć również coach John Wooden na UCLA.
Dla Abdul-Jabbara kluczem do osiągania dobrych wyników okazały się koncentracja oraz determinacja. Nowy nabytek ekipy z Kalifornii starał się podchodzić do basketu z jak najmniejszą dawką emocji, co sprawiało, że porażki go nie przytłaczały, a zwycięstwa nie powodowały, iż osiadał na laurach. - Na początku nauki w szkole średniej graliśmy mecz na Brooklinie i dostaliśmy lanie - wspomina. - Jeden z przeciwników popisywał się sztuczkami w stylu Harlem Globetrotters. Było naprawdę źle. Po spotkaniu czułem się tak fatalnie, że zaraz po wejściu do szatni totalnie się rozkleiłem. Miałem wówczas czternaście lat. W tym wieku jedni są bardziej dojrzali, a inni trochę mniej. Wówczas zaliczałem się do tej drugiej grupy i bliżej mi było do dwunastolatka. Ryczałem jak bóbr, a kumple patrzyli na mnie jak na kosmitę. Po fakcie zdałem sobie sprawę z tego, że dziecięce emocje należy odstawić na bok i trzeba zabrać się do pracy nad tym, żeby stać się bardziej konkurencyjnym.
Małżeństwo z Habibą Kareem po latach opisuje jako jeden z największych błędów w swoim życiu. W końcu za namową Hamaasa Abdul Khaalisa mężczyzna zostawił Pam Grier - dziewczynę, którą naprawdę kochał. Nie zmienia to jednak faktu, że związek z wybraną przez mentora kobietą przyniósł mu aż trójkę potomstwa. Oprócz małej Habiby na świat wkrótce przyszły dwie kolejne pociechy: Sultana oraz Kareem junior. Bez prawdziwej miłości trudno jednak o relację do grobowej deski. Od 1978 roku para oficjalnie żyła w separacji, choć tak naprawdę już pięć lat wcześniej Abdul-Jabbarowie mieszkali oddzielnie.
Tymczasem na koszykarskim parkiecie środkowy Jeziorowców w dalszym ciągu zachwycał, lecz swojego zespołu nie był w stanie poprowadzić choćby do finału ligi. Regularnie występował w All-Star Game, łapał się do najlepszej piątki NBA oraz piątki topowych defensorów, a w kampaniach 1975/76 i 1976/77 sięgnął po swoją czwartą oraz piątą statuetkę MVP sezonu zasadniczego. W tych pierwszych rozgrywkach okazał się również pierwszym zbierającym i blokującym na boiskach najlepszej na świecie ligi basketu.
Po Billu Sharmanie team z Kalifornii przejął Jerry West, ale nawet on i liderujący zespołowi Abdul-Jabbar nie byli w stanie zapewnić nic więcej niż maksimum 53 zwycięstwa w regular season oraz finał Konferencji Zachodniej. Alcindor był naprawdę zdeterminowany, żeby wywalczyć swój drugi mistrzowski pierścień i z tego powodu czasem puszczały mu nerwy. Podczas inauguracyjnego starcia rozgrywek 1977/78 przeciwko Milwaukee Bucks został uderzony w brzuch przez Kenta Bensona, po czym postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość, wyprowadzając prawą ręką cios prosto w twarz przeciwnika. Całe zajście skończyło się dla środkowego Jeziorowców pięcioma tysiącami dolarów grzywny oraz... złamaniem kończyny. - Benson nie poniósł natomiast żadnych konsekwencji - przywołuje dawne czasy Kareem. Niemoc zespołu z Kalifornii nie mogła jednak trwać wiecznie, bo zawodnicy tacy jak Abdul-Jabbar prędzej czy później dostają to, czego chcą. Brakującym ogniwem w teamie Lakersów miał być świetnie wyszkolony rozgrywający Michigan State University, Earvin "Magic" Johnson, który został wybrany z numerem pierwszym w drafcie w 1979 roku. - On wniósł do tej drużyny hektolitry talentu - dodaje. - Kreował grę w taki sposób, w jaki nikt przed nim tego nie robił.
Koniec części siódmej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Los Angeles Times, People, Sports Illustrated, achievement.org, sportsbusinessdaily.com, basketball-reference.com.
Poprzednie częśći:
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. I
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. III
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. IV
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. V
Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. VI