Radomianie przystąpią do tego pojedynku w bardzo dobrych nastrojach. Wygrali bowiem trzy ostatnie spotkania i umocnili swoją pozycję w pierwszej czwórce. Zresztą nikt w Radomiu nie ukrywa, że celem jest właśnie znalezienie się w tym gronie przed fazą play-off.
Radomian "nie rozpieszcza" jednak terminarz w końcówce sezonu. W środę zagrają ze Stelmetem, a już w sobotę na wyjeździe zmierzą się z Energą Czarnymi Słupsk.
[ad=rectangle]
- Mamy przed sobą trudne spotkania - ze Stelmetem i Energą Czarnymi, a wszystko kończymy meczem u siebie z Jeziorem Tarnobrzeg. Zobaczymy, co się wydarzy. Jak się nadarzy okazja, to trzeba będzie z niej skorzystać. Trzeba być pozytywnie nastawionym do życia - zauważa Łukasz Majewski, skrzydłowy Rosy, który podkreśla, jak ważna jest przewaga parkietu w play-offach.
- U siebie w domu jesteśmy groźni, a ta przewaga własnego parkietu w play-offach jest istotna. Gdybyśmy przeszli pierwszą rundę, to byłaby dla nas rewelacja - zauważa gracz. We własnej hali radomianie przegrali zaledwie 2 z 13 rozegranych spotkań (porażki z Energą Czarnymi Słupsk i AZS Koszalin).
W ostatniej kolejce radomianie okazali się lepsi od Trefla Sopot, który cały czas walczy o play-offy. Rosa w Hali Stulecia rzuciła aż 13 "trójek" na 59-procentowej skuteczności!
- Pamiętaliśmy o tym meczu, który rozgrywaliśmy w czerwcu. Wówczas przegraliśmy tutaj spotkanie o brązowy medal. Nieco się obawialiśmy tego starcia w Hali Stulecia, bo tu goście zawsze mają problem ze skutecznością. W piątek było z tym jednak bardzo dobrze - komentuje Majewski.
Problemem Rosy w tym spotkaniu była duża liczba strat. - Martwią nas te straty, bo w samej pierwszej połowie mieliśmy ich aż 15! To zdecydowanie za dużo. Można byłoby nimi obdarzyć cały mecz, a nie tylko 20 minut - przyznaje zawodnik.