Spotkanie pomiędzy Śląskiem Wrocław, a PGE Turowem Zgorzelec powinno być przez długi czas puszczane jako materiał promocyjny TBL. Emocjami, które towarzyszyły spotkaniu we wrocławskiej Orbicie można by obdzielić dwie kolejne ligowe kolejki. Jednym z najbardziej zadowolonych osób po meczu był z pewnością trener WKS-u Emil Rajković, który w czwartej kwarcie dał show przy linii bocznej parkietu.
[ad=rectangle]
W trakcie ostatniej odsłony Rajković toczył swoją małą wojnę z sędziami. Po jednej z akcji niezadowolony z decyzji arbitrów cisnął marynarką za ławkę rezerwowych. To właśnie Macedończyk zachęcał kibiców do jeszcze bardziej żywiołowego dopingu, mimo że temperatura w hali była bardzo wysoka. - Czy straciłem dużo nerwów? Skąd wam to przyszło do głowy (śmiech). Uważam, że zespół w tamtym momencie potrzebował takiego impulsu, niezależnie do tego, że dostałem przewinienie techniczne - skomentował swoje wyczyny trener Śląska.
- Co do samego meczu to uważam, że należało nam się to zwycięstwo. Pokazaliśmy charakter i ogromną wolę walki, ale uważam również, że możemy grać jeszcze lepiej - dodał Rajković. Śląsk przebudził się w drugiej połowie, w której odrobił straty, a także zdołał wyprzedzić o dwa oczka rywali ze Zgorzelca, co w efekcie sprawiło, że wrocławianie nadal są w walce o czołowe lokaty TBL.
- Wiedzieliśmy jak gra Turów. Nie jestem zaskoczony, że rzuciliśmy im ponad 100 punktów. Oni grają taki basket, w którym nie zważają na to ile rzucą rywale - ważne, aby oni rzucili więcej - przyznał Macedończyk, który potrzebował trzech meczów żeby odnieść pierwsze zwycięstwo nad swoim vis-a-vis ze Zgorzelca - Miodragiem Rajkoviciem.
Trener Śląska odniósł się również do nietypowej godziny rozgrywania tego meczu. - Chciałbym podziękować kibicom, którzy ponieśli nas do zwycięstwa w niedzielne popołudnie. Mogli w tym czasie jeść obiad z rodzinami, ale woleli kibicować naszej drużynie. Dziękuję - zakończył Rajković.