Na trzy sekundy przed końcem meczu Tony Meier zdobył dwa oczka i wyprowadził drużynę na jednopunktowe prowadzenie - 93:92. O czas poprosił wówczas Wojciech Wieczorek. Dąbrowianie wyprowadzali piłkę z boku. Podanie otrzymał Myles McKay, który został jednak potrojony przez defensywę Polpharmy. Amerykanin zdążył na sekundę przed końcem meczu podać w kierunku Marcina Piechowicza, ale gracz nie zdążył nawet złapać piłki, bo wówczas rozległ się gwizdek jednego z sędziów, który dopatrzył się przewinienia Macieja Strzeleckiego.
[ad=rectangle]
Goście dość długo kontestowali taką decyzję, ale na nic to się zdało. Piechowicz skutecznie wyegzekwował dwa rzuty wolne i dał zwycięstwo MKS Dąbrowa Górnicza. Udało się nam skontaktować z Maciejem Strzeleckim, który ustosunkował się do całej sprawy.
- Z mojej perspektywy piłka została wybita czysto, co może potwierdzać wypowiedź samego Marcina po meczu, który myślał, że już po meczu i nie spodziewał się, iż będzie rzucał osobiste. Drugą sprawą jest to, że Marcin był sam pod naszym koszem, a broniąc najważniejszą akcję meczu człowiek nie patrzy na zegar, tylko instynktownie reaguje. Gdybym nie zszedł do pomocy możliwe, że akcja zakończyłaby się pewnymi punktami spod kosza... Takie są moje odczucia, jednak każdy może mieć swoje zdanie na ten temat - mówi nam Strzelecki.
- Trener nie miał do mnie pretensji za tę akcję - dodaje podkoszowy Polpharmy.
Goście prowadzili niemal przez całe spotkanie. W połowie czwartej kwarty podopieczni Mariusza Karola mieli nawet dziesięć punktów więcej od gospodarzy, ale nie zdołali utrzymać prowadzenia. Dla Polpharmy jest to już osiemnasta porażka w tym sezonie. Kociewskie Diabły zajmują ostatnie miejsce w tabeli. - Koszykówka to nieprzewidywalna gra i sytuacja potrafi się bardzo szybko zmieniać - kończy Strzelecki.